piątek, 12 kwietnia 2013


Namuzowywanie

Muzo
Natchniuzo

      tak
  ci
końcówkowuję
z niepisaniowości

natreść
     mi
  ości
      i
   uzo

M.Białoszewski



Jestem w takiej samej sytuacji jak Białoszewski w chwili pisania wiersza.
Jestem jak gąbka, z której wyciśnięto wodę. Nie mam weny.
Dlatego... Zawieszam bloga. Czas nieokreślony, ponieważ sama
nie wiem kiedy Pani Wena postanowi wrócić do mojej główki.
Przepraszam was najmocniej za to, że czekacie na rozdział tak długo
a na dodatek jeszcze zawieszam. Jestem beznadziejna - wiem.
Przepraszam. 
Do napisania
xoxo

niedziela, 24 marca 2013

~ Rozdział 9

Majka


Od samego rana chodziłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Jeszcze bardziej mi się humor poprawiał na samą myśl o tym, że spotkam chłopaków a co najważniejsze Michała. Jest już czternasta a Bartka nadal nie ma. Pf! Z nim to się umawiać.. Fakt muszę być mu wdzięczna bo zgodził się jechać po moje auto i jeszcze po mnie, żebyśmy razem pojechali do Bełchatowa. Rodzice pojechali też na kilka dni na wakacje a Marcin z Kornelią też się gdzieś ulotnili. Czekałam więc jak głupia na Kurka aż w końcu  się zjawił. Wpakował moją walizkę do auta  i pojechaliśmy. Przez większą połowę drogi śmialiśmy się i gadaliśmy o pierdołach ale odczuwałam, że go coś gryzie. Że chce się ze mną czymś podzielić ale nie może? nie chce?
- Bartuś, co się dzieje? - zapytałam w końcu.
- Nic. Co ma się dziać? - wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
- No właśnie nie wiem, dlatego pytam. - odwróciłam się tułowiem w jego stronę.
- Nic a nic bejbe.  - poruszał zabawnie brwiami i roześmiał się.
- No dobrze, dobrze! - poczochrałam go po włosach i wróciłam do poprzedniej pozycji.
Reszta drogi minęła nam całkiem miło i bez żadnych niespodzianek. Powiedziałam mu o moich planach dotyczących Michała. U Bartka byliśmy jakoś około osiemnastej. Jak przystało na Kurka wziął mi bagaż i wyjechaliśmy windą na ostatnie piętro. Co  jak co ale blok wypasiony. Jeżeli tu jest tak ładnie to ciekawa jestem środka.  Wyszliśmy z windy i podeszliśmy do jednych z drzwi. Bartek otworzył je i weszliśmy do środka. Było  tak cicho, że aż strasznie. Rozebraliśmy się i pociągnął mnie za rękę do salonu. Nie zdążyłam mrugnąć a przed nami pojawiło się stado dwumetrowych goryli! Połowę twarzy znałam a reszta to obiekty westchnień sprzed telewizora.
- Majka! - pierwszy podbiegł do mnie Igła i  mocno mnie przytulił. - Stęskniłem się!
- Tak ja też. - zaśmiałam się i wyrwałam się z igłowych objęć ale nie na długo bo zaraz w ramiona wziął mnie Nowakowski.
- Dobrze Cię znów widzieć. - wydarł dosłownie wydarł mi się do ucha! Od razu go odepchnęłam i ochrzaniłam.
- Piotrek! Ogłuchnę! - zaśmiałam się łapiąc się za ucho.
Pośmialiśmy się trochę i poznałam resztę chłopaków. Co za szok! Bartek podzwonił nawet do ludzi z Rzeszowa żeby wpadli tylko dlatego, że ja przyjeżdżam.  Usiedliśmy na kanapie/fotelu/podłodze  i zaczęliśmy imprezkę. W sumie oni zaczęli już zanim się pojawiliśmy ale to drobny szczegół... Uporczywie szukałam wzrookiem Michała ale na marne. Nigdzie go nie widziałam. Może dowiedział się, że przyjeżdżam i dlatego nie przyszedł? Mogłam się tego spodziewać. Czy ja serio myślałam, że porozmawiam z nim dzisiaj tak na poważnie? Że wytłumaczę mu wszystko i powiem co czuję? Idiotka.
- Nie smuć się! Winiar przyjdzie. - Bartek objął mnie ramieniem.
- A co jeśli nie?
- Nie ma takiej opcji! - poczochrał mnie po włosach.
- W takim razie pijemy. - klepnęłam go w udo i wzięłam się za picie.
Kieliszek za kieliszkiem, piwo za piwem. W głowie trochę szumiało ale jeszcze się trzymałam na nogach. Nawet nie wiem w jaki sposób Zibi wytargał mnie do tańca. Ten to umie wywijać. Kręcił mną jak spirala. Podobało mi się to do czasu kiedy zrobiłam się kompletnie blada i jedyne o czym marzyłam to widok miski.
Kulturalnie go przeprosiłam i wybiegłam na balkon. Zaczerpnęłam świeżego powietrza i było znacznie lepiej. Swoją drogą widok z balkonu był genialny! Widać połowę Bełchatowa. Wszystko oświetlone, no magia. Stałam oparta o poręcz aż w pewnym momencie poczułam czyiś dotyk na moich biodrach a chwile później jego głowę opartą o moje ramie. Od razu wiedziałam kto to. Położyłam dłonie na jego rękach i zaciągnęłam się wonią jego perfum.
- W końcu jesteś. - wyszeptałam w końcu.
- Jak mógłbym do Ciebie nie przyjść? - zaśmiał się cicho.
- Musimy porozmawiać. - odwróciłam się do niego przodem.
- Tak, ale najpierw... - nie dokończył, bezczelnie wpił się w moje usta a ja momentalnie się rozpłynęłam. Tak dużo chciałam mu powiedzieć....

- Majka? Majka! Majka pobudka. - poczułam mocne uderzenie w bark.
- Co się dzieje?! - wrzasnęłam momentalnie.
- No nic! Przysnęłaś a już dojechaliśmy!
- Jaja sobie robisz? - opadłam na oparcie. Czyli to był tylko sen. Bomba.
- A co jakiś superaśny sen? - poruszał zabawnie brwiami.
- Żebyś wiedział. - wywróciłam oczami i wysiadłam z auta. Po wcześniejszym zabraniu bagaży ruszyłam z Bartkiem do środka. Blok łudząco podobny do tego w śnie. He zabawne.. Wyjechaliśmy WINDĄ na OSTATNIE piętro. I weszliśmy do mieszkania. Zdjęłam trampki i z nadzieją na suprajs poczłapałam do salonu. A tu... tylko Dziku!
- Majka! - od razu rzucił mi się w ramiona.
- Cześć Michałku. - odwzajemniłam uścisk no bo jak inaczej?
- Nic się nie zmieniłaś.. - wyszczerzył się.
- E no co ty! Trzy dni! Przecież to tak dużo! Musiałam się zmienić. - zaczęłam się obracać wokół własnej osi po czym wybuchłam śmiechem razem z Kubiakiem i Kurkiem.
-  Oj Krawczyk, Krawczyk! - poczochrał mnie po włosach.
- Chodź młoda pokaże Ci tymczasowe lokum. - puściłam oczko Michałowi i wybiegłam po schodach za Bartkiem. Cholerenie tutaj dziwnie. Dość, że mieszkają w bloku to jeszcze  mają schody w mieszkaniu?
- Wiem, że warunki nie są rewelacyjne ale przynajmniej do jutra będziesz zmuszona spać u mnie.
- No coś ty! Przecież mogę się przekimać na ziemi. Dla mnie nie ma problemu. - machnęłam dłonią rozglądając się po pokoju. Dość, że jest tu ładnie to jeszcze tak czysto!
- Zapomnij. Śpisz na łóżku ja na ziemi.
- No daj spokój!
- Jesteś gościem. - upiera się.
- Jasne jasne. - przewróciłam oczami. - Mogę skorzystać  z toalety?
- A no tak! Pierwsze drzwi po lewej. - uśmiechnął się i zbiegł na dół.
Zabrałam ciuchy z walizki i weszłam do łazienki. Wzięłam dość długi prysznic i zaczęłam się ogarniać. Z racji tego, że jest lato i jakoś po dziewiętnastej ubrałam spodenki i bluzkę. Włosy przesuszyłam i rozczesane pozostawiłam nieupięte. Odniosłam do pokoju resztę ciuchów i wyjęłam z torby telefon wykręcając numer mamy. Po kilki sygnałach odebrała.
- No hej córuś, jak tam?
- W porządku. Jesteśmy już u chłopaków. A jak u was?
- Rewelacyjnie! Właśnie siedzimy sobie w jacuzzi!
- Takim to dobrze... W takim razie nie przeszkadzam. Odezwijcie się czasami. - zaśmiałam się.
- I vice versa! Pozdrów Bartusia! Do usłyszenia.
- Dziękuje, pozdrów tatę. - rozłączyłam się.
Schowałam telefon do tylniej kieszeni i zbiegłam na dół. Światło było zapalone w salonie więc od razu się tam skierowałam. Nawet nie zdążyłam przekroczyć progu a rozległ się dźwięk dzwonka. Zadeklarowałam się, że otworze. Wróciłam do drzwi i przekręcając zamek otworzyłam je. Pierwszy w oczy rzucił mi się bukiet czerwonych róż a zaraz zza nich uśmiechnięty od ucha do ucha Bartman. Zaraz zza jego pleców wyłonił się Pit, Guma, Żygadło i dziesięciu innych, których kompletnie nie znałam.
- Zibi! - rzuciłam się na ramiona pierwszemu i obdarowałam go soczystym buziakiem w policzek.
- Ekhem! - chrząknął Piter.
- Pit! - coby nie było do niego tez się przytuliłam i cmoknęłam go.
- Od razu lepiej. - wyszczerzył się.
- A my? - wtrącił cholernie uroczy brunet z cholernie pięknymi oczami i cholernie łamanym polskim.
- Wy? Pf! Może kiedyś. - wzruszyłam ramionami.
- No właźcie! - nie zdążyłam dokończyć  a obok już pojawił się Kurek i obejmując mnie ramieniem zaprosił gości do środka.
- Nie mówiłeś, ze będą goście...
- Przecież laska zaprosiłem ich specjalnie żebyście się poznali!
- Wariat? - zaśmiałam sie.
- Odezwała się! - poczochrał mnie.
- Ej! - sprzedałam mu mukę i pobiegłam do salonu.
Poznałam się z wszystkimi nowymi chłopakami i usiadłam razem z nimi przy stole, na którym oczywiście już polewał się alko. Nie minęły 3 minuty a do mieszkania wparowało około dwudziestu osób! Totalny rozpierdziel. Pojawiło się dużo siatkarzy z Resovii a nawet z Jastrzębskiego. Wszyscy się porozbierali i każdy znalazł dla siebie 'jakieś' miejsce do siedzenia. Zanim doszło do jakiegoś ładu składu minęło ponad godzinę. Donieśliśmy  w tym czasie miski na chipsy, cukierki i żelki. Kiedy dosiedliśmy się z Bartkiem do reszty połowa osób była już lekko wstawiona zresztą nie dziwie się... Tyle alko już poszło.. Wcisnęłam się między Zibiego a tego uroczego brunecika, z którym rozmawiałam przy drzwiach.
- No więc jak z tym buziaczkiem? - zagaił.
- Zastanowie się jeszcze. - wystawiłam mu język. - Po za tym...
- No właśnie, gdzie moje maniery! - wtrącił. - Jestem Aleks. - wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Majka. - uścisnęłam ją.
- No więc Majka... Jak ty wytrzymałaś z tymi idiotami na tym zgrupowaniu? - zaśmiał się.
- Szczerze? Sama do końca nie wiem. - dołączyłam do niego.
Rozmowa ciągła się i nie ukrywam ten Aleks to niezły jest! Nie dość, że ładny to jeszcze miły i zabawny! Co chwile zmieniałam miejsce siedzenia w celu poznania chłopaków. Nie obyłoby się oczywiście bez picia. Łe na samą myśl mnie mdliło dlatego zostałam tylko przy paru piwach.
- Majka! Do Ciebie! - usłyszałam głos Kurka. Zaczęłam szukać go wzrokiem po pokoju ale nigdzie go nie było. - Majka! Drzwi! - aha faktycznie stał w drzwiach. Od razu się podniosłam i podeszłam do niego.
- Tak? - zapytałam stając obok niego i spoglądając w stronę drzwi. - Michał! - przez ten cały natłok zapomniałam o Winiarskim!
- Mała! - mocno przytulił mnie do siebie i pocałował. Znów on, jego zapach, ciepło, widok i smak ust.
- Wchodź do środka. - pociągnęłam go za rękę i wspólnie weszliśmy do salonu.


______________________________

W końcu pozbyłam się tego cholernego gipsu!
W końcu mogę normalnie pisać!
W końcu daje radę udostępniać rozdziały!
W końcu mogę normalnie funkcjonować!

BieberTeam jedzie już do Polski <3 <3 <3
Płakać mi się chce, że nie będę tam jutro :c :c

czwartek, 28 lutego 2013

~ Rozdział 8

Bartek


- Nie żegnam się z tobą czule bo widzimy się jutro paskudo. - no tak przyszedł czas na wyjazd. Pstryknąłem ją w nos a ona wtuliłam się we mnie.
- Do jutra belmondo. - puściłam mi oczko. - Dziękuję.
- Dziękuję bardzo za gościnę. Miło było mi państwa poznać. - uścisnąłem dłoń  panu Jarkowi a panią Kingę ucałowałem w dłon
- Bartku zapraszamy częściej! Pamiętaj, że nasz dom stoi dla Ciebie otworem! - powiedziała p. Kinga a  Majka pacnęła się w czoło i zaczęła się śmiać. Co jak co - udana rodzinka.
Uśmiechnąłem się i wsiadłem do auta.
Podróż o dziwo mija dość spokojnie. Opuszczając wątek małego ruchu, który spowodowany jest kurde środkiem wakacji!  Marzę tylko o zimnej kąpieli i odpoczynku. Spała jak zwykle wyczerpała ze mnie mnóstwo sił ale przecież jestem Bartek Kurek. A on nigdy się nie poddaje. Zaśmiałem się sam do siebie. Eh co ta samotność robi z ludźmi. No właśnie ludzie.. Humor od razu mi się zmienia kiedy przypominam sobie feralny epizod dotyczący Dagmary i Michała. Kurde przecież jak oni znów się zejdą to nie będzie dobrze... Dagmara to mocna babka i będzie chciała przyciągnąć Winiara do siebie za wszelką cenę. Najgorsze jest to, że on nie może jej odmówić kiedy ona wtrąci coś o...
- No halo co jest dziku? - odebrałem dzwoniący telefon.
- Za ile będziesz?
- Za jakieś 15 minut. Stało się coś?
- Nie nic. Tylko nie wiem czy robimy coś do żarcia czy zamawiamy pizze?
- Stawiam na pizze. Pewnie nie chce ci się stać przy garach mi zresztą też.
- Dobra no to do zobaczenia.
- No siema. - wcisnąłem czerwoną słuchawkę i rzuciłem telefon na siedzenie obok.
Mieszkanie z Kubiakiem to dobra sprawa. Robotny z niego facet. Jak ma dzień to nawet obiad potrafi ugotować! Co i tak rzadko się zdarza bo zwykle jemy szybkie śniadanie (nie zawsze) później treningi i tak leci czas do wieczora i nawet nie ma czasu na żarcie.
Po góra dwudziestu minutach podjechałem pod apartamentowiec, w którym mieszkaliśmy. No co tu dużo mówić.. Dzielnica samych ludzi z kasą no a jakby nie patrzeć z Kubiakiem się poniekąd do nich zaliczamy chociaż klub opłaca połowę czynszu i kilka bloków dalej mieszka reszta Skry. Wyjąłem walizki z auta i zamykając go udałem się do środka. Wyjechałem windą - bo przecież nie będę się tłukł po schodach - i otwierając drzwi nogą bo inaczej się nie da! Wszedłem do środka.
- Z buta wjeżdżam! Jednym szczałem wyłamuje zamek! Z buta wjeżdżam. - jak na zawołanie Michał stanął przede mną. - No elo elo!
- Siemano. - przybiłem z nim pione.
- Jak było? Hmm? - poruszał brwiami.
- Jak miało być? Normalnie! - oburzyłem się. Ej heloł byłem tylko jedną noc poza domem u Majki a on od razu wyjeżdża z jakimiś podtekstami.
- Dobra, dobra! Już się tak nie unoś. Jaką chcesz pizze? - od razu zmienił temat.
- Tą co zwykle. - rzuciłem oschle. - Idę po prysznic.
Zabrałem ze sobą walizki i poszedłem do siebie. Ciuchy od razu wrzuciłem do pralek. Tak mamy dwie pralki w końcu codziennie trzeba prania robić! Rozebrałem się i pod prysznic.
Tego było mi trzeba.. Zimny prysznic, żarełko i zimny browar w ręku. Tak, tak wiem.. Sportowiec a pije.. No co?! Jedno piwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło! Jak przystało na nas pizze pochłonęliśmy w 5 minut. Nie ukrywam, że trochę się najadłem więc najlepszym wyjściem na odpoczynek było - leżenie!
- Dziku.. Co z tą Dagą? - szturchnąłem Michała, który złapał chwilowe lagi.
- No co ma być? Znów do niego dzwoniła o to...
- O to?!  Jasna cholera..
- Michał w końcu zgłupieje i wiesz, że pójdzie na jej warunki..  Wiesz o tym, że on ma swoje granice..
- Tak, tak wiem! Ale on nie może się zgodzić. Co z Majką będzie?! - nerwy mnie poniosły. To nie mogło się tak potoczyć.
- No właśnie, Majka.. - Kubiak podrapał się go głowie co nie świadczyło dobrze..
- Co ?!
- Dagmara wie o Majce. Wie o tym co działo się w Spale.
- Żartujesz sobie?! Kurwa..
- Chciałbym.. - zerknął na mnie błagalnym spojrzeniem.  - Też w to nie mogę uwierzyć.
- Muszę iść do Winiara. - odłożyłem piwo i złapałem za koszulkę, która wisiała na oparciu fotela.
- Ta i co mu powiesz?! ' Cześć Winiar wiesz musisz po raz kolejny olać swoje poprzednie życie i kolejne prośby Dagi bo Majka coś do ciebie czuje?! ' Stary to się kupy nie trzyma!
- Wali mnie to! Nie mam zamiaru patrzeć jak Marysia cierpi. Zrani ją jak wróci do Dagi.
- Ale to jest z jego przymuszonej woli! Sam wiesz o  co chodzi!
- Zamknij się już! Powiedziałem A to powiem B! - wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami. W dupie mam to co sobie pomyśli Winiar. Stop! Co ja gadam?  Obchodzi mnie. I to bardzo... Przecież jak on walnie coś głupiego, co jest bardzo możliwe to nie wytrzymam i wypalę mu w ten jego piękny ryj. Rzygać mi się chce jak na niego patrzę i jak widzę co on odwala. Jak można przez 3 lata udawać co się tak na prawdę czuje? Jak można być podporządkowanym jednej osobie? To jest gorsze niż życie w klatce i dostawanie jedzenia raz dziennie nie wspominając o wodzie..
Po kilku minutach stałem już pod drzwiami mieszkania Winiarskiego. Otworzył mi po chwili  a ja od razu go wyminąłem i stanąłem między wejściem do kuchni a wejściem do salonu.
- Co ty kurwa gościu odwalasz?! - od razu wybuchnąłem. Byłem jak tykająca bomba czekająca na odpalenie palnika, którym w tym przypadku był Michał.
- O co Ci chodzi? - udał głupiego. Udał? Raczej on jest głupi.
- Jak to o co mi chodzi?! Co ty robisz?! Znów poddajesz się i ulegasz Dadze ?! Ciebie już kompletnie popierdzieliło?!
- Zamknij się. To nie jest moja wina! Przecież nie mogę powiedzieć NIE! Nie mogę! Rozumiesz? - wbił we mnie swój wzrok. - No właśnie.. Nic nie rozumiesz. - rzucił oschle i wszedł do salonu.
Po części miał rację.. W końcu nie jestem na jego miejscu i nie wiem jak to jest.
- Może i nie wiem. Ale co z Majką? Zostawisz to wszystko tak? Przecież ona....
- Nie  wiem Bartek. Nie wiem co mam robić. - przerwał mi i schował twarz w dłoniach.
- Zrób to co powinieneś już dawno zrobić. Bądź w końcu niezależny od Dagi! 
Po co jeszcze raz wchodzić do tej samej wody? Tym bardziej, że tego nie chcesz.
- Ale nie mam odwagi, żeby to zrobić. Nie mam odwagi rozumiesz?
To jest silniejsze ode mnie.
- Ale w końcu trzeba to zrobić. Wiesz o tym dobrze. Jutro przyjeżdża Marysia więc mam nadzieję,
że jakoś to wszystko ogarniesz. 
- Jutro? Na jak długo zostanie. - od razu przeniósł wzrok na mnie a na jego ustach pojawił się mimowolny uśmiech.
- Nie wiem. Pewnie na kilka dni. - wzruszyłem ramionami. - Więc weź się w końcu
 za to wszystko bo jak zranisz Majkę to nie ręczę za siebie. 
- Dobra pojadę do Dagi jutro i  z nią pogadam. 
- To mi się podoba. - klepnąłem go w plecy. - Ja spadam.
- Dzięki stary. 
- Nie ma za co. Ogarnij - przybiliśmy sobie piątkę i wyszedłem.
Poniekąd czułem ulgę, że w końcu porozmawiałem z nim hm.. na poważnie? Mam nadzieję, że w końcu porozmawia z Dagmarą i wywali ją na reszcie ze swojego życia. Czas najwyższy
zacząć wszystko od nowa. Z czystą kartą.

Poranki są najgorszym momentem w moim życiu. Plus tego jest taki, że dzień spędza się całkiem nieźle! Tym bardziej dziś. Dzisiejszy dzień - wieczór będzie na pewno najlepszy z najlepszych. Zaraz zbieram się i jadę do Spały załatwić jedną sprawę i później do Wro po Majkę i wracamy tutaj. Zaplanowałem z chłopakami małą imprezkę oczywiście bez wiedzy Marysi. O 14 mają się zbierać do nas. Przyjadą WSZYSCY dosłownie WSZYSCY.  Będzie SKRA, Jastrzębski no i Resovia! Huhu szykuje się niezły bans.



____________________

Zabijcie ale dzisiaj tylko tyle. Postaram się jak najszybciej dodać
coś nowego bo już mi świtają pomysły w głowie.
Tymczasem zapraszam na blog, który prowadzę z
Lynx. Komentujcie bo jesteśmy ciekawe waszych opini! :))
całuski ♥

poniedziałek, 18 lutego 2013

~ Rozdział 7

- Hej, mała wstawiaj.  - poczułam ciepły oddech na swoim karku i  głos Kurka. Przeciągnęłam się i przetarłam oczy.
- Już jesteśmy? - powiedziałam zaspanym głosem podnosząc się na fotelu
- Tak. Nie było korków więc szybko poszło. - uśmiechnął się szeroko.
- Która godzina?
- Hmm. - zerknął na zegarek. - Siedemnasta.
- O kurka.
- Co ja? - dźgnął mnie w żebra.
- Ha, kurde miało być. - wyszczerzyłam się. - No to chodź idziemy.
Wyszłam z auta i przeciągawszy się we wszystkie strony świata oparłam się o auto i zerkałam na Bartka, który wyciągał walizki.
- A panienka mi nie raczy pomóc? - założył ręce na klatce piersiowej.
- Ja dziękuję, popatrzę. - wyszczerzyłam się.
- Ja ci dam popatrzę! - szybkim krokiem ruszył w moją stronę i łaskotał.
- Nie! Barteeeeeeeeeek! - wrzeszczałam na całe osiedle. - Zrobię wszystkoo tylko mnie puuść proszęę!
- A wy nie za głośno? - koło auta stanęli rodzice.
- Mamo! Tato! - rzuciłam im się na szyje.
- No hej mała. - tato pocałował mnie w czoło.
- Poznajcie się. Bartek to są moi rodzice, mamo tato to jest Bartek.
- Pf! Jakbyśmy go nie znali. - mama parsknęła śmiechem.
- Witam. Miło mi państwa poznać. - Bartek jak przystało na dżentelmena ucałował dłoń mamy a z ojcem uścisnął dłoń.
- No dobra nie stójmy tak na polu. Wchodźcie. - mama zaprosiła nas do środka.
- Ale ja już się będę zbierać. Przywiozłem tylko Majkę.
- Bartek, nawet nie tak nie mów. Chodź do domu na herbatę albo kawę.
- Ale nie na prawdę jest już późno.
- Kurek chodź a nie gadaj. - klepnęłam go w plecy.
- No dobrze, dobrze. - uśmiechnął się i zamknął bagażnik.
Razem z mamą weszłyśmy przodem zabierając wcześniej torbę i laptopa.  A ojciec z Bartkiem szli tyłem dyskutując o czymś. Weszliśmy do domu a ja od razu poczułam ten specyficzny zapach unoszący się w powietrzu. Co więcej.. Czułam jabłecznik!
- Mamo! Jabłecznik?!
- Oczywiście. - uśmiechnęła się.
Świetnie! Jestem chyba w niebie. Tato z Bartkiem odstawili bagaże i weszli za nami do kuchni.
- A gdzie Marcin? - zapytałam   siadając.
- Poszedł do Korneli. Zaraz powinien przyjść bo mówił że gdzieś idą wieczorem. - odpowiedziała mi mama.
- Na śmierć zapomniałam! Mam też iść z nimi. - podparłam się na dłoni.
- No widzisz. W takim razie ja też się zaraz zbieram. - dopowiedział Bartek.
- Zwariowałeś? Po pierwsze jest późno i nie będziesz teraz jechał a po drugie przecież możesz iść ze mną.
- Nie no coś ty. Nie będę się wpraszał w końcu nikogo nie znam. - upierał się przy swoim
- Bartoszu, ty się nie kłóć. Marysia ma rację. Zostaniesz na noc. Jutro pojedziesz sobie na spokojnie. - wtrąciła mama.
- Nie będę siedział państwu na głowie.
- Ależ miejsca starczy dla wszystkich! Poza tym to zaszczyt trzymać pod dachem taką gwiazdę. - zachichotała. MOJA MAMA ZACHICHOTAŁA!
- Oj tam! Niech mi pani tak nie słodzi. - czy mi się zdaje czy Kurek się na prawdę zaczerwienił?  Ha! Co się dzieje...
- Dobra w takim razie wypijemy herbatę i zbieramy się, hmm? - zwróciłam się do Bartka.
- Okej. - puścił mi oczko.
Mama wstawiła wodę na herbatę i wzięła się za krojenie ciasta. Razem z Bartkiem wyszliśmy na piętro i zanieśliśmy walizki do mnie. Pokazałam mu gdzie jest łazienka i gdzie będzie spać tej nocy. Wypakowałam swoje rzeczy z czego większą połowę od razu wrzuciłam do prania. Kurek w tym czasie poszedł po jedną ze swoich walizek, w końcu musiał się przebrać.
- Herbata! - krzyknęła mama z dołu.
- Już idziemy! - odpowiedziałam po czym wzięłam towarzysza za rękę i zbiegliśmy na dół.
- Aha, tak w ogóle to gdzie jest auto? - zdziwił się ojciec.
- Tato.. Dopiero teraz zauważyłeś, ze go nie ma? - zdziwiłam się.
- No niestety tak. - wzruszył ramionami.- No tak jak? Gdzie auto?
- Otóż moja zwykle niezawodna furka, nie odpaliła.
- Co?! Nie odpaliła?! Jak to możliwe. - tato pokiwał głową.
- Ale nie ma się co martwić. Ja będę w Spale za dwa dni więc mogę podrzucić auto. A później mnie odwieziesz i zostaniesz tym razem u nas. - Bartek poruszał zabawnie brwiami.
- Haha, bardzo śmieszne no. Ale przyjmuję propozycję! - przybiłam mu żółwika.
Grzecznie zjedliśmy po kawałku ciasta i wypiliśmy herbatę. Później postanowiliśmy się trochę odświeżyć biorąc prysznic, przebrać się i ruszać w miasto. Tak też zrobiliśmy. Wzięłam szybki prysznic i oczywiście umyłam głowę. Wytarłam się dokładnie ręcznikiem i  ubrałam bieliznę. Wysuszyłam włosy i rozczesałam. Teraz czas na najgorszą cześć przygotowań czyli - wybieranie ciuchów. Totalnie zrezygnowana stanęłam przed szafą, która nawet po tym opróżnieniu do Spały i tak ledwo co się domykała.  Stałam przed nią dobre dziesięć minut ale nic nie wpadło mi w oko.
- W czymś pomóc? - do pokoju wparował Kurek.
- Ej! Jestem nieubrana! - rzuciłam w niego poduszką.
- Spoko luz przecież nic Ci nie zrobię głuptasie. - odrzucił poduszkę na łóżko i stanął obok mnie. - Hmm niech zgadnę, nie masz co ubrać?
- O jasnowidz. - prychnęłam.
- Dobra to może to? - podniósł w górę jedną z moich ulubionych bluzek. - Albo niee.. To! - w drugą dłoń złapał koszulę.
- Aha może być. - zabrałam ja. -tylko co do tego?
- Stawiam na to. - z ogromnym uśmiechem na twarzy podał mi jasną spódnicę.
- Nie! Spodnie lepsze.
- Dobra no to te. - podał mi czarne spodnie.
Zabrałam rzeczy i weszłam do łazienki. Przebrałam się i założyłam buty.
- Gotowa? - zapytał przeciągając się na moim łóżku.
- Jeszcze makijaż. - ucięłam i wzięłam się za robotę. Tradycyjnie nałożyłam podkład, kreska na powiekach i maskara na rzęsach. Przejechałam jeszcze błyszczykiem po ustach i byłam gotowa.
- Siostra?! - usłyszałam głos Marcina gdzieś z dołu.
- Marcin! - krzyknęłam i od razu biegiem ruszyłam w stronę drzwi, w których już zdążył się zjawić. Rzuciłam mu się w ramiona.
- Ale się za tobą stęskniłem! - objął mnie mocno i pocałował w policzek.
- Cholerka ja za tobą też! - wyplątałam się z jego objęć. - Tak w ogólee... Bartek to mój brat Marcin. Marcin to Bartek. - uśmiechnęłam się.
- Czeeść! - Marcin uścisnął dłoń Bartka.
- Ta dużo o tobie słyszałem. - wyszczerzył się siatkarz.
- Na pewno same głupoty! - machnął ręką. - Gotowi jesteście?
- Ja jeszcze do końca nie wiem co mam ubrać. - Kurek podrapał się po karku.
- Pf. Mi marudzi że ja nie wiem co ubrać a sam ma kłopot. Gorzej jak z dziećmi. - przewróciłam oczami i szarpnęłam go za nadgarstek. Weszliśmy do pokoju gościnnego a ja od razu zaczęłam grzebać w jego walizce. - Co my tu mamy.. - zanurzyłam ręce w ciuchach. - O to może być. No i te spodnie co masz. - podałam Kurkowi koszulę jeansową.
- Ehe co ja bym bez Ciebie zrobił. - puścił mi oczko i przebrał się.
- Jakoś wcześniej sobie dawałeś radę. - wytknęłam język w jego stronę.
- To było dawno i nie prawda! - dźgnął mnie palcem w żebra i popsikał się jakimiś perfumami
- Jasne. Chodź idziemy. - złapałam go za dłoń  i wyszliśmy z pokoju. - Marcin! Gdzie jest Kornelia?
- W domu. Musimy po nią podjechać. - odpowiedział błyskawicznie i zszedł razem z nami na dół.
- Okej. To kto dzisiaj nie pije? - zaśmiałam się.
- Oczywiście, że ja. - Kurek uniósł rękę w górę.
- Daj spokój. Ja nie piję. - brat klepnął go w plecy. - Pojedziemy moim samochodem.
Przytaknęliśmy na propozycję Marcina i żegnając się z rodzicami wyszliśmy. Bartkowi zostawiłam miejsce na przedzie a sama usiadłam z tyłu. Po kilku  minutach dojechaliśmy do Korneli. Przywitałam się z nią i oczywiście przedstawiłam z Bartkiem. Wyglądała na wniebowziętą! Nie dziwie się w końcu towarzystwo Kurka to nie lada przeżycie.

Bartek

Zdecydowanie nie żałuję, że zostałem. Rodzice Marysi są fantastyczni a brat z dziewczyną również. Jedyne czego tutaj brakuje to Winiarskiego. Wyczuwam to, że Marysia też by tego chciała. W końcu ich uczucia nie rozpłynęły się na dobre. Po dziesięciu minutach dojechaliśmy do klubu. W środku panowała świetna atmosfera. Klubowa muzyka, światła, dużo ludzi. Dawno nie byłem na takiej imprezie. Tą ostatnią spalską pamiętam przez mgłę ale na pewno nie była tak fajna jak ta. Przynajmniej tak się zapowiada. Zamówiliśmy drinki i usiedliśmy w wolnej loży. Majka cały czas rozmawiała z Kornelią a ja jakoś napędzałem tematy z Marcinem. Co jak co ale złapaliśmy kilka wspólnych pasji. A raczej zainteresowań. Auta, sport, dziewczyny.  He dobra to ostatnie nie do końca. Marcin już ma laskę a ja? Ja nie mam raczej na to czasu. Moje życie to jedno wielkie kółko opierające się na treningach i spaniu. Aha no i jedzenie.
- Marcin chodź zatańczyć. - brunetka pociągnęła chłopaka za nadgarstek i wyszli na parkiet.
 Zmierzyłem Marysię wzrokiem i usiadłem obok niej.
- Nie podoba Ci się? - zapytała po chwili patrząc na mnie.
- Nie! Wręcz przeciwnie. Jest fajnie. - uśmiechnąłem się. - Cieszę się że tu przyjechałem z Tobą.
- Jasne. Tylko tak mówisz. - odwróciła wzrok. - Pewnie jakbyś pojechał do siebie lepiej spędziłbyś ten wieczór.
- Tak na pewno. Ze szklanką piwa leżąc na kanapie i oglądając durne filmy. Na prawdę lepiej. - stwierdziłem ironicznie po czym złapałem ja za rękę. - Zatańczymy?
- No dobra. - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
O dziwo tańczyło nam się bardzo dobrze. Nie podeptałem jej w ogóle! Lekcje tańca jednak coś dały. Moja partnerka na początku szalała jak Dziku na widok żołędzi a później stała się tak  troszkę nieobecna.  Na moje szczęście zaczęła lecieć wolna muzyka. Łał, po raz pierwszy odkąd tutaj przyszliśmy. Położyłem dłonie na jej biodrach a ona wtuliła się w mój tors. Przez chwilę kołysaliśmy się w rytm muzyki.
- Stało się coś? - wyszeptałem jej do ucha.
- Nie. Wszystko w porządku. - odpowiedziała nadal wtulając się we mnie.
- Na pewno? Jeżeli chcesz możemy wyjść. - odsunąłem ją od siebie i spojrzałem w jej delikatnie zaszklone oczy. Przytaknęła  i zeszliśmy z parkietu. Oznajmiłem Marcinowi, ze sie zbieramy tłumacząc się moim jutrzejszym wyjazdem. Pożegnaliśmy się z nimi i wyszliśmy. Postanowiliśmy wrócić przez park, który o tej godzinie świecił pustkami.
- Powiesz mi co się stało? - zapytałem przerywając ciszę, która na dłuższą metę już mnie denerwowala.
- Nic się nie stało. Po prostu nie chciało mi się za bardzo tam siedziec.
- Jasne. A ja nie jestem Bartek Kurek.
- Głuptasie. - parsknęła śmiechem.
- No nie głuptasie tylko taka prawda. Co się dzieje? - objąłem ją ramieniem.
- Widzę, że przed tobą nic się nie ukryje. - stwierdziła na co ja wzruszyłem ramionami. -  Po prostu nie wiem co mam myśleć o Michale.
- To znaczy?
- Zdaję sobie sprawę z tego, że on pewnie zapomni o mnie za kilka dni.
- Nie sądzę. - pokręciłem głową. - Michał taki nie jest. Jeżeli powiedział Ci, ze coś do Ciebie czuje to uwierz że zanim mu przejdzie to minie trochę.. A powiedziałaś mu co do niego czujesz?
- No niby tak.. Ale podkreśliłam, że związek na odległość nie ma najmniejszego sensu.
- Faktycznie masz rację. Ale Winiar jak się uprze to nie ma zmiłuj. Będzie się długo z Ciebie leczył.
- To panie Kurek mamy problem. Też go kocham.- westchnęła.
Nie widziałem sensu żeby cokolwiek mówić. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w czoło. Kiepski jest widok zmartwionej Marysi. Jeszcze gorszy kiedy zdaję sobie sprawę z tego, że Michałowi prędko nie minie i będą dusić w sobie uczucia. Wiem jeszcze to, że z wszystkich sił będzie starał się trzymać majkę przy sobie chociażby w postaci przyjaciela.
- Dziękuję Bartek. - wtuliła się we mnie kiedy staliśmy pod jej pokojem.
- Nie ma za co mała. - przytuliłem ją do siebie mocniej. - Śpij dobrze. - pocałowałem ją a ona z uśmiechem na twarzy zniknęła za drzwiami.
Wszedłem do siebie, rozebrałem się i wziąłem prysznic. Ubrałem bokserki i usiadłem na łóżku. Wziąłem w dłoń telefon, na którym wyświetliło mi się 30 nieodebranych połączeń. Większość oczywiście od mamy ale też od Winiara, Szampona i Kubiaka. Co się dziwić skoro telefon leży od godziny 16 w torbie a jest po drugiej w nocy. Jednym gościem, który na bank nie śpi był Kubiak więc postanowiłem zadzwonić do niego.
- No kurwa! Stary co z Tobą?! - przywitał mnie krzykiem.
- Sory, nie miałem telefonu przy dupie.
- Wali mnie to. Gdzie ty do cholery jesteś?? Twoja mama do mnie dzowniła.
- Co jej powiedziałeś?
- Że wracasz i miałeś jeszcze do Winiara wstąpić.
- Dzięki stary. Ona pewnie odchodzi od zmysłów.
- A dowiem się gdzie jesteś?
- U Majki.
- U Majki?! - wrzasnął.
- Tak. Coś nie tak?
- Winiar na pewno będzie zadowolony...
- Daj spokój. Tylko jją odwiozłem ale jej mama nie chciała mnie wypuścić. Więc zostałem.
- Aha, spoko. No właśnie apropo Winiara.
- Co jest?
- Daga dzwoniła do niego..

___________________________

Nie zabijcie mnie, że tak długo musieliście czekać. Mam mnóstwo nauki i trochę brakowało mi czasu.
Następny rozdział po 20 komentarzach? :> No! Dacie radę!
Kurde Skra znów przegrała :< Tym razem z Ressovią. Szkoda szkoda.
+ Drugi blog zawieszony z powodu braku weny.
++ Zapraszam tutaj! 
Całuję :*

niedziela, 10 lutego 2013

~ Rozdział 6

Przebudziłam się i od razu poczułam ogromny i przeszywający ból głowy. Automatycznie chwyciłam się za nią i skrzywiłam. Potarłam delikatnie czoło i otworzyłam oczy. Pokój- niby znajomy a kompletnie obcy. Przewróciłam się na bok o kurka Winiarski! Delikatnie podniosłam kołdrę i odetchnęłam z ulgą - byliśmy ubrani. Co znaczyło, że nic między nami nie było. Przekręciłam się na drugi bok. Parsknęłam śmiechem. Zibi leżał z głową na Ziomku, Igła skulony w kłębek a Kurek z Dzikiem spali w objęciach na drugim łóżku. Co jak co ale akurat z Michałem mieliśmy wygodę. Sięgnęłam po telefon. 9:03. Kurde! Przegapiliśmy śniadanie. Mówi się trudno, żyje się dalej. Przykryłam się po same uszy i ponownie wtuliłam się w Michała. Nie mogę dopuścić do siebie myśli, że już dzisiaj się ze sobą pożegnamy. Że prawdopodobnie już nigdy się nie spotkamy a jak już to na jakimś meczu czy coś... Żałuję, że nie mam na to żadnych wpływów. Najchętniej cofnęłabym czas do momentu, w którym tu przyjechałam i powtórzyłabym to jeszcze raz. Tym razem z rozsądkiem i mądrzej. Wyjaśniłabym od razu Winiarskiemu co czuję a nie zepsułabym to tak jak zrobiłam tym razem. Wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Przejechałam delikatnie dłonią po klatce piersiowej Michała. Przebudził się lekko i objął mnie ramieniem.
- Długo nie śpisz? - zapytał niemal niesłyszalnie.
- Jakieś dziesięć minut. - odpowiedziałam. - Głowa mnie tak okropnie boli, że umrę. - skrzywiłam sie.
- Cholera, nie tylko Ciebie. Zaraz eksploduję. - jęknął.
- Mam tabletki u siebie. Idziesz? - wyplątałam się z jego uścisku.
- A mam inne wyjście? - zaśmiał się.
Po cichu na palcach wyszliśmy z pokoju Kurka i Winiara i udaliśmy się do mojego królestwa. Michał usiadł na łóżku przykrywając się kołdrą a ja przykucnęłam nad torbą lekarską. Wyjęłam z niej Ibumrom  i usiadłam obok Michała.
- Trzymaj. - podałam mu paczkę i schyliłam się po wodę, która stała przy łóżku.
- Zbawienie. - uśmiechnął się i połknął tabletkę.
- Mam nadzieję. - uczyniłam to samo i wślizgnęłam się pod kołdrę.
- Uhu teraz będzie ciepluśko. - potarł dłonie i objął mnie ramieniem.
- Michał... Co się wczoraj działo? Bo wiesz, nie bardzo pamiętam. - niepewnie spytałam i wtuliłam się w jego tors.
- W sumie to ja za bardzo tez nie pamiętam. Na pewno wiem, że zakładałaś się z Ziomkiem kto więcej wypije.- zaśmiał się pod nosem.
- No co ty?! I kto wygrał?
- Oczywiście, że ty. - klepnął mnie dłonią. - Ziomek był już trochę upity więc więcej nie mógł w siebie wlać.
- Uf! Dobrze, że nie przegrałam. - zaśmiałam się.
- Oj tam. Szerze? Nie pamiętam co ja robiłem...
Całą godzinę głowiliśmy się co robiliśmy wczoraj. Czy nie narobiliśmy czegoś głupiego no i jak wgl wróciliśmy do ośrodka? Czy AA nas widział? O jezusie wtedy to by była akcja.. No tak naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
- Wejść. - krzyknęłam. Drzwi się uchyliły a zza nich wyłonił się kompletnie zmięty Kurek.
- Wodyyyy. - wyglądał jak zombie.
- Haha, łap. - Michał rzucił mu wodę.  Bartek upił łyk (wypił połowę butelki!) i położył się obok nas. Tak, obok nas!  Sama nie wiem jak to zrobiliśmy ale leżeliśmy w trójkę na jednym łóżku.
- Jest dziesiąta, pasuje już wstawać. O trzynastej wyjeżdżamy... - Michał przerwał ciszę.
- Nie mogę uwierzyć, że już was nie zobaczę. - wychlipiałam i objęłam ich obu.
- Te mała! Co ty sobie myślisz, że Ci damy spokój? - prychnął Kurek. - Przecież widzimy się za trzy dni!
- Trzy dni? - ee WTF?
- No tak! Przyjeżdżamy z Winiarem na jakąś pizze czy cuś!
- Haha, głupki!
Oboje wzruszyli ramionami. Takie rozwiązanie w sumie mi odpowiada. Tęsknie gdy nie ma ich godzinę a co dopiero wytrzymać bez nich kilka dni, tygodni nie wspomnę o miesiącach... Będzie mi ich naprawdę brakować i chyba przepłacze kilka nocy zanim mi przejdzie. Chłopcy po dwudziestu minutach poszli do siebie. Mi nie zostało nic innego jak ogarnięcie siebie i pokoju. Wzięłam gorący prysznic, przebrałam się i zrobiłam makijaż. Była jedenasta więc postanowiłam spakować wszystkie swoje rzeczy. Wyjęłam ciuchy z szafy i poskładane włożyłam do walizki, którą postawiłam przy drzwiach razem z torbą lekarską, którą miałam zamiar oddać doktorowi Janowi. Laptopa włożyłam do osobnej torby, lustrzankę i książkę do torby podręcznej a kosmetyczkę upchałam do jednej z walizek. Takim oto sposobem byłam gotowa do wyjazdu. Obiad mieliśmy  o dwunastej z racji wyjazdu więc postanowiłam iść po chłopaków i zejść na dół. Oczywiście bez pukania weszłam do pokoju moich dwóch dryblasów.
- Ubierz się! - krzyknęłam na widok Michała w samym ręczniku przepasanym na biodrach.
- E no co ty! Tak lepiej. - uśmiechnął się cwaniacko i poruszał biodrami.
- Pf! - rzuciłam w niego poduszka i usiadłam obok Kurka, który robił coś na laptopie. - Co robisz? - zapytałam opierając się o niego.
- Dodaje nasze zdjęcie. Muszę się Tobą pochwalić! - wyszczerzył się. Faktycznie dodawał zdjęcie na facebook'a.
- Ok, gotów. - oznajmił Michał wychodząc z łazienki.
- No właśnie! Michał! - krzyknęłam i wybiegłam z pokoju. Przypomniałam sobie, że nie mam przecież zdjęć z Michałem! Wyjęłam lustrzankę z torby i wróciłam do chłopaków. - Przecież jeeszcze zdjęcie z Tobą! - wyszczerzyłam się i podałam aparat Bartkowi.
- O tak! Najlepsze fotki wszech czasów robione przez najlepszego fotografa wszech czasów! - ekscytacja Bartka rozwala na łopatki. - Ale może usiądźcie bo ten... trochę dziwnie wyglądacie. Ty taaaaaki a ona taka. No rozumiecie. - Kurek pokazywał co ma na myśli taaaaki i taka.
- No dobra. - usiedliśmy na łóżku, Michał objął mnie ramieniem.
- Uśmiech! - krzyknął Bartek i zrobił zdjęcie. - No okej teraz cmoknij go w policzek! Perfekcyjny pomysł.
Popatrzyliśmy na siebie z Michałem i wybuchnęliśmy śmiechem.
- No to się nam wczuł. - szepnęłam mu do ucha po czym wykonałam prośbę Kurka i uwiecznił naszego całusa.
- Teraz Michał Majce. - Michał delikatnie musnął mój policzek a ja opuszkami palców zakryłam usta. Tak jak to bywa przy tych słodkich fotkach.
- Wiesz co Bartek? Sądzę, że już wystarczy.
- No ok ok. Ale siadać tutaj i dodawać to i to już!- powiedział stanowczo wskazując miejsce przy laptopie.
- Dobra tato, dobra. - usiadłam i zgrałam zdjęcia. Wspólnymi siłami wybraliśmy to jak mnie Michał całuje.
Po dodaniu zdjęcia zeszliśmy na stołówkę gdzie siedzieli już w sumie wszyscy zajadając się pierogami ruskimi. Wzięliśmy swoje porcje i dosiedliśmy się do stolika, w którym siedzieli wszyscy siatkarze. Igła jak zwykle pełen w skowronkach sypał kawałami a reszta śmiała się chociaż nie były one do końca śmieszne. Po obiedzie Anastasi kazał nam się zebrać na hali bo chce nam coś przekazać. Po odłożeniu naczyń udaliśmy się we wskazane miejsce.
- Wszyscy? - zapytał AA kiedy usiedliśmy na parkiecie.
- Taaak. - odparliśmy chórem.
- No dobra. - klasnął w ręce. - Zgrupowanie dobiegło końca. - na te słowa oczywiście krzyk i wrzawa. - Ohoo nie cieszcie się tak! Za niedługo znów się spotykamy. I gwarantuje, że będzie jeszcze większy wycisk. - zaśmiał się i przeniósł wzrok na mnie. - Oh Majka. Najbardziej mi jest żal żegnać się z Tobą! Mam nadzieję, że nie odmówisz kiedy zaprosimy Cię na kolejne tygodnie męczarni z nami? - uniósł jedną brew.
- Jeny, no oczywiście że się zgodzę! Już mi się płakać chce jak sobie pomyślę, że was nie będę widzieć. - przetarłam wyimaginowaną łzę i zaśmiałam się.
- Majeczko! Don't worry już ja zadbam o to żebyś widywała nas częściej. - Zibi objął mnie ramieniem.
- No tak! Zrobi się jakieś spotkanie albo... imprezkę! - wypalił Igła a cała sala wybuchła śmiechem.
- Aha Majka mamy coś dla ciebie. - oznajmił Kurek.
- Dla mnie? - zdziwiłam się.
- No dla ciebie! - oburzył się i wyszedł z hali.
- No ciekawe co wymyśliliście... - oparłam głowę na ręce.
- Zamknij oczy. - usłyszałam głos Michała a po chwili zakrył mi oczy dłońmi. Staliśmy tak chwilę, wokół zrobiło się troszkę zamieszania ale po chwili usłyszałam głos.
- Tadam! - krzyknął Kurek a Michał zdjął dłonie z moich oczu.
- No nie wierzę! - uśmiechnęłam się szeroko. Kurek wniósł dość duży plakat, na którym widniał napis : 'Dla najlepszej fizjoterapeutki na świecie! ' plus podpisy wszystkich zawodników i sztabu szkoleniowego oraz parę zdjęć. - Jesteście kochani! - wyściskałam i wycałowałam każdego po kolei.
- A tak właśnie żegnamy naszą kochaną Majkę! - no tak nie obyłoby się bez kręcenia całego zdarzenia przez Igłę.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Głównie Andrea przedstawiał chłopakom postępy jakie zrobili w ciągu tych tygodni. Nieco smutni ale pełni radości wyszliśmy z hali i udaliśmy się do swoich pokoi. Była już trzynasta więc przełożyłam torbę z laptopem i moją podręczną przez ramię i otworzyłam drzwi. Wyniosłam duże walizki przed drzwi i spojrzałam jeszcze raz na mój pokój. Kurcze, tyle się tutaj działo. Nie chce mi się stąd jechać. Nie chce tego wszystkiego zostawiać. Jedyne czego jestem pewna to to, że te wspomnienia na długo pozostaną w mojej pamięci. Często będę do nich wracać z uśmiechem na twarzy.
- Może pomóc pani? - w drzwiach stanął Michał i oparł się o ścianę.
- Skoro nalegasz. - wyszczerzyłam się i zamknęłam drzwi. - A ty swoje już zaniosłeś?
- No tak. Wiedziałem, że ty pewnie będziesz się wlokła z nimi więc wolałem Ci pomóc.
- Oho, jakiś milusi!
- Cały ja!
Weszliśmy na parking a Michał włożył moje walizki i plakat to auta. Wróciliśmy jeszcze, żeby się pożegnać z wszystkimi.
- No to siemaneczko, do zobaczenia. - Winiarski przybił piątkę z wszystkimi. - Ja się zwijam bo już późno.
- Ej Winiar pozdrów mamę! - dodał Igła z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Wpadnij na ciastko, sam ją pozdrowisz.
- Wpadnę, wpadnę. Ale i tak ją pozdrów.
- No dobrze. Majeczka. - odwrócił się do mnie. - Będę strasznie tęsknić za tobą! - objął mnie mocno. Wtuliłam się w jego tors i znów poczułam ten specyficzny zapach jego perfum, który drażnił moje nozdrza. Drażnił ale przyjemnie.
- Ja za tobą też i to bardzo, bardzo! - odkleiłam się od niego.
- Masz mój numer. Dzwoń do mnie o każdej porze dnia i nocy. - powiedział trzymając mnie za rękę.
- Tak jest panie kapitanie. - zasalutowałam.
- Do zobaczenia wkrótce mam nadzieję. - objął mnie jeszcze raz.
- Do zobaczenia. - uśmiechnął się i odszedł. - Michał! - krzyknęłam i podbiegłam do niego. - Zapomniałam o jednym! - cmoknęłam go w policzek.
- Wariatka. -  pstryknął mnie w nos i pocałował.
- Uważaj na siebie! - pomachałam mu a on odjechał.  - No to co chłopaki. Na mnie też czas. - oznajmiłam dołączając do grupki.
- Majeczka będziemy tęsknić! - przytulił mnie Ziomek.
- Ja za wami też! Kurcze już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania. - uśmiechnęłam się i pożegnałam się z wszystkimi.
- E blondyneczko. - usłyszałam głos za sobą kiedy otwierałam drzwi od samochodu.
- No Kuraś! - rzuciłam mu się w ramiona. - Jeszcze Ty!
- Jak mogłaś o mnie zapomnieć, eh.
- Daj spokój. - cmoknęłam go w policzek.
- No więc... Będę tęsknić za Tobą tak strasznie, strasznie. Będzie mi brakować tego twojego głupiego dogadywania i cwaniackiego uśmieszku. - przytulił mnie jeszcze raz do siebie.
- Kurcze Bartuś. Mam nadzieję, że spotkamy się niedługo.
- Też tak myślę. Jak znajdę tylko czas to będę dzwonić i przyjadę sam albo z Winiarem czy kimś innym.
- Super pomysł. No to miłej drogi. - cmoknęłam go w policzek.
- Uważaj na siebie. Hej mała. - pomachał mi i udał się z walizkami w stronę swojego pojazdu.
Zaciągnęłam się ostatni raz tym spalskim powietrzem i wsiadłam do auta. Rzuciłam torbę na drugie siedzenie i zapięłam pasy. Przekręciłam kluczyk w stacyjne. No nie! Tylko nie to. Nie teraz. Zapal, zapal. Proszęę. Niestety... Moja fura zawodzi kiedy jest najbardziej potrzebna! Uderzyłam dłonią w kierownice i odchyliłam głowę w tył. No świetnie. Ciekawe jak teraz dostanę się do domu.
- Czemu nie jedziesz? - niespodziewanie Kurek otwiera drzwi.
- Wyobraź sobie, że... Nie zapalił.
- Co? Twoje auto nie odpaliło? - prychnął.
- No dasz wiarę? - wzruszyłam ramionami.
- Pakuj się do mnie. Zawiozę Cię.
- Żartujesz sobie? Mieszkam we Wrocławiu.
- Trudno. Przecież nie zostawię Cię tutaj samej.
Nie zostawił mi żadnego wyboru. Przenieśliśmy moje walizki do jego auta i odjechaliśmy. Słońce prażyło niemiłosiernie a piosenka z radia umilała nam czas.
- Z kim mieszkasz? - zapytał Bartek.
- Mama, tata, brat.
- O to tak jak ja. W sumie to nie na długo...
- Dlaczego?
- Za trzy miesiące wyjeżdżam do Moskwy. Kontrakt z Dynamem.
- Aha no tak, zapomniałam. Nie szkoda Ci wyjeżdżać?
- Szczerze? Cholernie. Żałuję, że się pod tym podpisałem.
- Kurde no nie dziwie się. Kompletnie sam setki kilometrów od domu. - ziewnęłam.
- Jakoś dam radę. Śpiąca?
- No tak troszkę.
- To idź spać a nie męcz się.
- Ale nie dojedziesz.
- Napisz mi adres to dojadę. Jak się zgubię to Cię obudzę. - zaśmiał się.
Zapisałam mu numer i odłożyłam kartkę obok skrzyni biegów. Ułożyłam się wygodnie z bluzą Kurka pod głową i zasnęłam.


___________________________

Rozdział miał być dopiero we wtorek ale skoro już jest gotowy to postanowiłam go dodać dziś. Eh, koniec spalskiej sielanki. Trzeba wrócić do rzeczywistości. Jak sobie poradzą bohaterowie? Dowiedzie się wkrótce. Już mi się roi mnóstwo pomysłów jak kontynuować losy. Na dziś tyle!  Pamiętajcie o komentarzach! 20 i następny! :)Do napisania ;*
+ Dziękuję za szablon ♥


środa, 6 lutego 2013

~ Rozdział 5

Przebudziłam się rano później niż zwykle. Odpuściłam sobie poranny jogging i kilka minut po godzinie ósmej zwlekłam się z łóżka. Poranna toaleta zajęła mi ok. 5 minut. Wyjęłam ciuchy z szafy i wróciłam do łazienki. Przebrałam się, zrobiłam delikatny makijaż a włosy spięłam w niesfornego koka. Wyjęłam z szafki nocnej lustrzankę i przeglądałam zdjęcia. Łezka kręciła mi się w oku na ich widok. Zaczynam żałować że w ogóle tu przyjechałam. Przywiązałam się do tego miejsca, rzeczy i ludzi.. No właśnie z tym ostatnim był największy problem. A w szczególności ten o imieniu Michał.
- Puk, puk - Bartek zaimprowizował pukanie i wślizgnął się do pokoju.
- No hej. - wyłączyłam aparat i odłożyłam go.
- Ooo! Co tam masz? - wskoczył na łóżko i uśmiechnął się cwaniacko.
- To? - podniosłam w górę lustrzankę. - Aparat.
- Daj pooglądać zdjęcia! - chwycił za Nikona jak dziecko za lizak.
- Ostrożnie to nie kosztuje gorsze... - jęknęłam na samą myśl, że mógłby mu upaść i rozwalić się.
- Spoko loko. - puścił mi oczko i zaczął przeglądać zdjęcia. - Ale robisz fajne zdjęcia!
- Zwykłe. - wzruszyłam ramionami. - Niestety nie mam najlepszego sprzętu.
- No tak Nikon D7000 lub D5100 byłby lepszy. - mówił to z taką obojętnością jakby był najlepszym fotografem na świecie i grzebał w tych modelach jak w koszu z bielizną. Co ja gadam? Beznadziejne porównanie.
- Aha widzę, że znawca się znalazł. - dźgnęłam go w bok.
- No wiem co nie co o aparatach. Zresztą... - machnął ręką. - Może zrobimy sobie foteczk? - poruszał zabawnie brwiami.
- No raczej nie. Nie wyglądam za bardzo korzystnie.
- Weź nie gadaj głupot! Wyglądasz... całkiem nieźle. - zaśmiał się.
- Okej niech Ci będzie.. - usiedliśmy obok siebie, wyszczerzyliśmy swoje bialutkie ząbki i pstryk!
- Dobra Majka jeszcze takie z dzióbkiem!
Aha no to sobie wymyślił. Nie zostało mi nic innego jak pozowanie z dzióbkiem.
- Okej, Bartek dwie foteczki wystarczą.
Chłopak przytaknął i kliknął opcje przeglądania zdjęć. Skłamałabym mówiąc, że mi się nie podobają. Są hmm... całkiem niezłe!
- To co dodajesz je na fejsika? - charakterystycznie poruszał brwiami.
- Zapomnij. - rzuciłam zamykając drzwi od swojego pokoju.
- No ale Majka! One są takie piękne! - lamentował i udawał, że płacze.
- Co piękne?! - dołączył do nas nikt inny jak Igła.
- Oglądaliście kiedyś bajkę Ciekawski Georg?
- Nie. - odpowiedzieli zgodnie.
- No więc bajka opowiada losy małej małpki o imieniu Georg i jego właścicielu..
- Ale co to ma do rzeczy? - wtrącił Kurek.
- No już tłumaczę! - rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie. - Otóż ta małpka ma jedną wadę. Jest cholernie ciekawska. - przeniosłam wzrok na Igłę. - No i niestety każdy jej wybryk nie kończy się zbyt dobrze.
Przeleciałam ich wzrokiem. Stali jak wryci i kompletnie zbici z tropu. Jak oni mogą nie domyślać się o co mi chodzi? Olaboga z kim przyszło mi żyć... To proste, że przedstawiam podobieństwo między Georgiem a Krzyśkiem, czy to jest tak trudne?
- Kto głodny? - prychnął śmiechem Igła. Ogarnął o co mi chodzi, Brawo Krzysiu!
- A wspominałam, że ta mała cwana małpka z każdą złą sytuację obraca w żart? -  w trójkę wybuchnęliśmy śmiechem i zeszliśmy po schodach dla zdrowotności do stołówki.
Dosiedliśmy się do stołu a raczej kilku połączonych razem, w którym siedzieli wszyscy siatkarze. Po skończonym śniadaniu wszyscy w jak najlepszych humorach wróciliśmy do swoich pokojach. Oczywiście nie obyłoby się bez wizyty chłopaków u mnie.
- Dobra to co robimy? - odezwał się Pit.
- Dodajemy zdjęcia na fejsa! - krzyknął uradowany Kurek.
- Bartek...- skarciłam go wzrokiem.
- Majka no proszę. - zrobił smutną minę.
- O jakie zdjęcia chodzi? - wtrącił ZB9 unosząc jedną brew w górę.
- A no bo zrobiliśmy sobie rano fotki i Marysia nie chce ich dodać.. A są one takie piękne.- rozmarzył się Kurek.
- Chyba wiem dlaczego....
- Dlaczego? - przeniosłam wzrok na Zbyszka.
- Bo Kurek nie jest tak cholernie przystojny jak ja. - artystycznie przeczesał swoje włosy.
Automatycznie wybuchnęłam śmiechem jak zresztą reszta towarzystwa. Co jak co ale Bartman to ma poczucie humoru.
- Aleś dowalił gościu... - podsumował Ziomek.
- No a może nie?! - oburzył się.
- Zbyszek popatrz na siebie, później na mnie, później znów na siebie i na mnie. Co widzisz? - Kurek stanął podpierając się rękoma o biodra.
- Najpierw  widzę dobrą dupe, później kompletne badziewie, później dupeczkę, później coś żenującego. - wzrusza ramionami.
- Błędna odpowiedź!
- Dobra chłopaki wyluzujcie. I tak nie jesteście tak piękni jak ja. - wyszczerzyłam się.
- Brawo Majka, brawo! - Igła zaklaskał w dłonie.
- A ty Georg już się nie podlizuj! - wytknęłam język w jego stronę.
- Georg? - Kubiak posłał mi spojrzenie w stylu WTF?!
- No bo jest taka małpka...
- Ciekawski Georg! - wrzasnął Pit. - Zajebista bajka !
- Haha, no właśnie! I Igła to taki Ciekawski Georg! - podsumowałam.
- Dobre skojarzenie! - Piter przybił mi piątkę.
Kolejne dwie godziny spędziliśmy na robieniu fotek no bo bez tego by się nie obyło. Zgodziłam się nawet dodać kilka na fejsa. A dokładnie Tę z Bartkiem i dzióbkami, jedno z Igłą, Bartmanem, Ziomkiem i Kubiakiem. I trzecią robioną samowyzwalaczem, na której jesteśmy wszyscy.
Jakoś przed 11 zeszłam na halę bo zaczynał się trening. Chłopcy przez około trzy godziny dawali z siebie 110% z czego trener i sami oni byli zadowoleni. Ja natomiast spędziłam ten czas pstrykając im jakieś bezsensowne fotki o które mnie prosili... Wymieniłam kilka zdań z Winiarskim ale nie było to cholernie ekscytujące bo tematem było nic innego jak gra chłopaków. Jak tylko skończyli trening udali się pod prysznic a ja do siebie. Weszłam na fejsa i dosłownie nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Po pierwsze nasze zdjęcia miały już ponad 150 like i równie dużo komentarzy! Ha no to super moja popularność wzrasta. Samouwielbienie jak się patrzy... Drugie zdziwko : Kornelia Stępień jest w związku z użytkownikiem Marcin Krawczyk! No zabije! Nic mi nie mówili. Od razu chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Korneli.
- Ty wieśniaro! Czemu mi nic nie powiedziałaś?!
- Oj no nic nie było pewne.. Nie chciałam zapeszać. - ewidentnie się broniła.
- Już ja Ci dam! Jutro wracam więc nie będzie za wesoło. - zaśmiałam się.
- Już jutro! Kurde ale się cieszę. Może skoczymy wieczorem na jakąś pizzę czy coś?
- Hmm.. Z Marcinem czy bez? - taa lubiłam się z nią droczyć.
- Pff. Może być z nim może być bez.
- Okej niech Ci będzie. - zgodziłam się.
Rozmawialiśmy jakoś dwadzieścia minut. Umożliwiło nam to posiadanie darmowych minut! O tak kocham orange. Resztę dnia spędziłam leżąc w łóżku na przemian przeglądając facebooka i TV. Ostatni dzień tutaj. Pasuje coś zrobić a nie leżeć do góry dupą!
- Mała! Wskakuj w jakieś ładne wdzianko i jedziemy na imprezkę! - moim wybawieniem był Igła.
- Mówisz serio? - zerknęłam na niego kątem oka.
- Serio, serio!
- No okej, ale... Gdzie idziemy? Bo nie wiem co ubrać.
- Ojeju, kobiety i te ich problemy.... - jęknął i stanął przed moją szafą. - Może być to, to, i to. - położył na fotelu wybrane rzeczy. - Za 20 minut wyjeżdżamy! - oznajmił i wyszedł.
Zerknęłam na zegarek. 19:36. Okej dwadzieścia minut to może nie szmat czasu ale damy radę. Wleciałam do łazienki wyprostowałam włosy, zrobiłam piękny makijaż. Wróciłam po wybrane przez Krzysia ciuchy i przebrałam sie. Śmiało mogę stwierdzić, że Igła ma dobry gust. Schowałam telefon i błyszczyk do torebki i wyszłam. Na  holu czekał już Bartek, Zibi, Ziomek i Igła.
- Fiu, fiu. Opłacało się czekać. - Zibi potarł dłonie.
- Widać kto wybierał ciuchy! - Igła dumnie uderzył się w pierś.
- Dobra skończcie. Idziemy? - zaśmiałam się.
- Idziemy na nogach bo to nie daleko. - powiedział Krzysiek kiedy wyszliśmy przed ośrodek.
Faktycznie na miejscy byliśmy po jakichś 5 minutach. Kiedy wchodziliśmy do klubu złapałam Bartka pod rękę żebym się nie wywaliła bo schody były mało przekonujące. Usiedliśmy przy dość dużej loży w końcu mało nas nie było. Kelner przyjął nasze zamówienia i odszedł.
- No to czas się zabawić! - Igła pociągnął mnie na parkiet. Zaraz po nas reszta towarzystwa wybrnęła w dance! Ignaczak całkiem nieźle się ruszał ale jego taniec bardziej przypominał połamaniec niż jakieś sensowne kroki. Oj tam, oj tam.
- Odbijamy! - płynnym krokiem podszedł do nas Kurek i szturchnął Krzyśka biodrem. Pech chciał że właśnie zaczęła się wolna piosenka. Delikatnie objął mnie w pasie  a ja oplotłam go rękoma wokół talii bo innego wyjścia nie było. Wtuliłam się delikatnie w jego tors i bujaliśmy się w rytm muzyki. Kim jest dla mnie Bartek? Zdecydowanie najlepszy przyjaciel. Mimo, że znaliśmy się kilka tygodni to i tak wiedziałam, że mogę zaufać mu w pełni. Mówiłam mu dosłownie wszystko. Zresztą ze wzajemnością. Przynajmniej takie miałam wrażenie. Podczas naszych rozmów wymienialiśmy się doświadczeniami z różnych tematów. Od tych najgłupszych po mądre kończąc na poważnych. Z pewnością nie chce się z nim wiązać. Dlaczego? To proste. Po pierwsze nie chce psuć tego co jest teraz. Zdecydowanie wystarczy mi tylko przyjaźń. A po drugie nie czuje do niego nic więcej. Cieszę się, że poznałam go i mam z  nim taki a nie inny kontakt.
- Wiesz może gdzie jest Winiar? - szepnął mi do ucha.
- Nie mam pojęcia.. Myślałam, że jest tutaj. - wstyd przyznać ale w ogóle o nim nie myślałam przez ostatni czas.
- No właśnie go nie ma. I zaczynam się martwić. Co jak co ale to nie jest w stylu Michała takie znikanie bez słowa. - jego głos zdecydowanie był poważny z nutką strachu.
Trwaliśmy w objęciach jeszcze kilka minut, kiedy muzyka stała się żywsza oderwaliśmy się od siebie i tańczyliśmy z tłumem. Ciekawe gdzie jest Michał? Co robi? Dlaczego go tutaj nie ma? O czym myśli? Usiedliśmy ponownie w loży i popijaliśmy drinki. Ja zaczęłam i skończyłam na jednym. Alkohol mi zdecydowanie nie służył i nie przepadam za piciem. Chłopcy zaczęli się martwić o Michała i główkowali gdzie on może być.
- Chłopcy! Ja wiem gdzie on jest. - w końcu mnie olśniło.
- Jak to? Gdzie?! Idziemy!
- Nie. Idę sama. - sięgnęłam po torebkę i wstałam. Chciałam odejść ale Kubiak złapał mnie za ramię.
- Nie ma mowy. Idę z tobą. To też mój kumpel.
- Ale ja...
- Misiek sama sobie poradzi. - powiedział stanowczo Kurek. Kubiak odpuścił i wrócił do loży. - Na pewno chcesz iść sama?
- Tak. Chyba czas sobie wszystko wyjaśnić. - sama do końca nie wierzyłam w to co mówię.
- Skoro tak mówisz. Powodzenia mała. - objął mnie.
- Trzymaj kciuki. - cmoknęłam go w policzek i wyszłam.
Było już ciemno i zegarek wskazywał godzinę dwudziestą pierwszą. Szłam przez zaciemnione aleje przynajmniej piętnaście minut zastanawiając się co mu powiedzieć? Przecież nie walnę tak Michale Winiarski ja również cię kocham nad życie i jestem w stanie oddać za ciebie wszystko. To absurdalne. Trzeba wymyślić coś logicznego i trzymającego się kupy. Musi być zwięźle, na temat i mądrze. Boże jestem skończona.. Po kilku minutach wychodziłam już pod górkę. W oddali było widać znajomą sylwetkę siedzącą na naszej(?)  ławce. Nieco niepewnym krokiem podeszłam do niego. Byłam mu zupełnie obojętna. Usiadłam obok kompletnie niezauważona.
- Wszyscy Cię szukają i martwią się. - wydukałam po chwili.
- Wszyscy? Wszyscy to pojęcie względne. - odpowiedział całkiem obojętnie nadal patrząc w jeden punkt przed sobą.
- W tym pojęciu 'wszyscy' jestem też ja. - chłopak zdecydowanie otrząsnął się na tą informację. - Możesz mi powiedzieć dlaczego nie poszedłeś z nami?
- Może dlatego, że nie chce patrzeć na Ciebie? - zaniemówiłam. - Znaczy się.. Nie chodzi mi o to.. Po prostu to co powiedziałem Ci parę tygodni temu nie znikło. Może lekko osłabło z racji odrzucenia, ale nadal to czuje. I nie umiem od tak zapomnieć.
- Michał... - położyłam głowę na jego ramieniu. - Nie odtrącam Cię. Liczyłeś na to, że odwzajemnię uczucie i będziemy sobie super żyli? Przepraszam ale to kiepski pomysł. Już jutro się pożegnamy i znając życie nie spotkamy się w ogóle. Nie chce związków na odległość... Dlatego tak zareagowałam.
- Czyli.. - chłopak poruszył się. Wyprostowałam się i popatrzyłam na niego. - Czyli odwzajemniasz uczucie? - zapytał niepewnie.
- Poniekąd.. Nie chce oddać się temu uczuciu bo wiem, że jak wrócimy do swojej szarej rzeczywistości to wkrótce o sobie zapomnimy.
- Ale Majka..
- Nie Michał nie ma ale.  Kocham Cię ale nie chce takiego życia. Sam wiesz jak będzie.
Mijały minuty a on nie odpowiadał. Nie wiem czy analizował sobie wszystko w głowie i przemyślał tą cała sprawę od początku do końca. Może jestem pesymistką ale wiedziałam, że tak będzie. Rozjedziemy się do domów jutro. Michał o mnie zapomni, ja o nim po dłuższym czasie może też.. Związek nie ma najmniejszego sensu.
- To co? - złapałam Michała za rękę. - Przyjaźń? - uniosłam delikatnie kąciki ku górze.
- Przyjaźń. - Winiarski uśmiechnął się a w jego policzkach zrobiły się dołeczki, urocze dołeczki.
- Cholernie się cieszę. - musnęłam delikatnie jego policzek. - Wracamy?
- Poczekaj.. - złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie. Popatrzył na mnie swoimi hipnotyzującymi oczami i cwaniacko się uśmiechnął. Po chwili złożył na moich ustach słodki pocałunek, który mógłby trwać wiecznie. Delikatnie łapie w swoje dłonie moje dłonie. Moja skóra płonie pod jego dotykiem. To więcej niż przyjemne, ale tez sprawia mi dziwny ból w piersi. Czy  on zdaje sobie sprawę jak to na mnie działa - ten z pozoru  zwykły dotyk? Czy jemu też skacze wtedy tętno? Czy czuje jak obecny wszechświat znika a zostajemy tylko MY. Tylko JA i ON.  Sami.
- Tak raczej nie zachowują się przyjaciele. - oderwałam się od niego i parsknęłam śmiechem.
- Musiałem. Ten ostatni raz. - uśmiechnął się. - Wracajmy.



______________________________

Tak, tak, tak! Piąty rozdział gotów :)! Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać.
Relacje Michała i Majki w końcu sa dobre! Szkoda tylko, że spalska przygoda biegnie ku końcowi.
Ale nie martwcie się! W moje głowie właśnie dzisiaj zrodził się kolejny pomysł na losy bohaterów.
Następny rozdział po hm... 20 komentarzach? :> Nie obrażę się jak będzie więcej :p Miło jest wchodzić na bloga kiedy czeka na ciebie mnóstwo komentarzy. Wtedy wiem, że mam dla kogo pisać. Więc jeżeli tu już jesteście, pozostawcie po sobie ślad! :)
Miłego czytania i do napisania :*

niedziela, 3 lutego 2013

~ Rozdział 4

Przez długi czas szliśmy w kompletnym milczeniu. Michał był troszkę spięty a mi zabrakło języka w buzi. W głowie kłębiły się  setki myśli od czego mam zacząć rozmowę ale żadna nie była dość przekonująca. Przeszliśmy już chyba kilometr bez słowa! No porażka.
- Przepraszam, ze tak milczę. - no w końcu panie Winiarski przemówiłeś! - Po prostu jestem troszkę spięty.
- Spięty? - zapytałam w celu wyjaśnienia.
- Dawno nie byłem na spacerze z dziewczyną. No wiesz to jest swego rodzaju randka. -  poruszał brwiami co mnie rozbawiło.
- Nie mas się czego stresować przy mnie. Jestem tak samo stuknięta jak Ty. - puściłam mu oczko.
- Ekhem! Ja stuknięty?! No wypraszam sobie!
- Oj tam, Michale! - szturchnęłam go.
- Raz, dwa, trzy FOCH! - założył ręce na pierś i odwrócił głowę. Ten widok był komiczny. Wybuchłam śmiechem.
- Panie Winiarski... - ucięłam. - Jeżeli masz zamiar się na mnie fochać to ja w tym właśnie momencie odwracam się na pięcie i wracam! - stanęłam i tupnęłam nogą.
- Mówisz serio? - popatrzył na mnie spod zmrużonych powiek.
- Całkiem serio. - przytaknęłam głową.
- No dobra... Trzy, dwa, jeden koniec focha. - wrócił do normalnej postawy.
- Oh! Brawo! - klasnęłam w dłonie i ponownie ruszyliśmy przed siebie.
Kolejne metry mijaliśmy w ciszy na przemian z pytaniami odnośnie siatkówki. Atmosfera znacznie się rozluźniła i śmialiśmy się z tych nawet w ogóle bezsensownych żartów.
- Jesteśmy. - podsumował Michał kiedy weszliśmy na dość dużą górkę, na której stały dwie ławki.
- Jest pięknie. - westchnęłam. Widok cudowny. Panorama idealnie ukazywała uroki Spały. Słońce delikatnie przedzierało się przez chmury co dodawało urokliwego klimatu.
- Ciesze się, że Ci się podoba. - uśmiechnął się.
- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś? - zerknęłam na niego.
- Trafiłem na to miejsce przypadkowo. Kiedyś po kiepskim dniu treningu postanowiłem trochę pobiegać. Nogi przywlokły mnie tutaj. Od tamtej pory zawsze przychodzę tutaj kiedy mam gorszy dzień i coś mi nie idzie. Tutaj umiem się odstresować i oderwać od rzeczywistości. - przerwał i popatrzył na mnie. - Wziąłem Cię tutaj żeby porozmawiać o pewnej sprawie. - uciął i ponownie wbił wzrok w panoramę.
- Jakiej sprawie? - kompletnie nie wiedziałam o co może mu chodzić. Przecież nie mamy jakoś zbytnio wspólnych tematów.
- No bo.. - odwrócił się i perfidnie wpił się w moje usta. Nasze wargi płonęły namiętnością a słodki smak zaspokajał moje kubki smakowe. W brzuchu latało stado motyli a cała stałam sparaliżowana. Jedynie moje ręce powędrowały we włosy Michała a on swoimi błądził po moich plecach. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie ale ocknęłam się w porę. Odepchnęłam chłopaka od siebie i przygryzłam wargę.
- Przepraszam nie powinienem.. - zmieszał się i potarł swoje włosy.
- To nie twoja wina. - skomentowałam.
- Po prostu coś mnie do Ciebie ciągnie i nie umiem się temu oprzeć... - nasze oczy się spotkały.
- Ale Michał.. Nie możemy. To nie ma sensu. - poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Odwróciłam się i szybkim krokiem oddaliłam się od tego miejsca. Co ja do cholery zrobiłam? Jestem kompletną idiotką. Jak mogłam go tak perfidnie zranić? Jestem cholerną egoistką i nie zwracam uwagi na uczucia innych. Otarłam grzbietem dłoni łzy i weszłam do ośrodka. Wybiegłam po schodach do góry. Stojąc przy drzwiach szukałam karty w torebce.
- Majka? - z sąsiedniego pokoju wyłonił się Kurek. - Co się stało? - zapytał kiedy zobaczył jak łzy spływają po moich policzkach.
- Nic. Nic się nie stało! - na szczęście dotknęłam dłonią karty, którą wyciągnęłam i szybkim ruchem otworzyłam drzwi. Trzasnęłam nimi i osunęłam się na ziemie. Do oczu znów napłynęły mi łzy, schowałam twarz w dłoniach. Chciałam sie rozpłynąć. Po prostu wziąć i zniknąć.
- Mogę? - do pokoju wszedł Bartek.
- Wyjdź. - burknęłam nawet nie podnosząc głowy. Chłopak zignorował to. Zamknął za sobą drzwi i  usiadł obok mnie.
- Co się stało Marysia?- objął mnie ramieniem.
- Nic się nie stało, już mówiłam.
- Jak to nic? A te łzy? Tak same z siebie? - droczył się.
- Właśnie tak. - wstałam i wyjęłam walizkę spod łóżka. - Muszę się pakować bo wracam do domu. - byłam bardzo poważna ale mój głos łamał sie.
- No chyba sobie żartujesz, dlaczego?
- No bo... Mama jest chora a brat z ojcem wyjechali. Muszę się nią zająć. - podeszłam do szafy.
- Marysia mnie nie oszukasz! Mów co się dzieje do cholery bo się martwię. - stanął obok mnie i odwrócił mnie przodem do siebie.
- No bo.. - przetarłam łze. - Byłam z Michałem na spacerze. No i.. Pocałował mnie. Powiedział, że coś do mnie czuje.
- No to chyba nie jest powód do płakania co nie? - delikatnie się uśmiechnął  nie chcąc mnie spłoszyć.
- Odwzajemniłam jego pocałunek ale później go odepchnęłam. Powiedziałam, że nic z nas nie będzie, rozumiesz? Skrzywdziłam go! Jestem pieprzoną egoistką! - znów wybuchnęłam i rozkleiłam się.
- Majka.. Nie płacz. - Bartek przytulił mnie mocno do siebie. - Nie martw się o Michała. On to zrozumie. Na pewno nie chce żebyś płakała.
- Ale Bartek zranilam go. Już nic nie będzie tak jak było!
- Marysia płakanie nic Ci nie da. Nie widzę sensu w tym że płaczesz. - objął mnie jeszcze mocniej.
- Nie wiem co mam robić. Boje się spojrzeć w jego oczy.
- Na razie nic nie rób. Ochłoń i wtedy z nim pogadaj.  - wyswobodził mnie ze swojego uścisku.
- Dzięki. - szepnęłam niemal niesłyszalnie.
- Idziesz na kolacje? - uśmiechnął się promiennie.
- Chyba nie mam ochoty. - odwróciłam wzrok.
- Majka. Umawialiśmy się. - powiedział stanowczo.
- No dobra. - przewróciłam oczami.
Wyszliśmy razem razem z pokoju i zeszliśmy do stołówki. Przy stołach siedziała połowa drużyny. Niepewnym wzrokiem przejrzałam ich szukając Michała ale nie mogłam go dostrzec. Z jednej strony odetchnęłam z ulgą a z drugiej martwiłam się gdzie może być. Kurek wyczuł moje zdenerwowanie, chwycił mnie za dłoń i pociągnął do stolika, w którym siedzieli Kubiak, Nowakowski, Żygadło, Bartman i Ignaczak.
- To co zawsze? - zapytał kiedy już usiadłam. Skinęłam głową a on odszedł do okienka.
- Gdzie byłaś jak cię nie było? - wyrwał Igła.
- Tam gdzie byłam jak mnie tu nie było. - uniosłam delikatnie brew co bardzo rozbawiło chłopaków.
- Cwaniara. - Krzysiek poczochrał moje włosy.
- Spadaj ! - dźgnęłam go.
- Proszę. - do stolika podszedł Kurek i podał mi dwie kanapki z nutellą i kakao.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnęłam się.
Wszyscy w spokoju zaczęliśmy jeść kolację. Nie obyło by się bez głupich komentarzy i dopowiedzeń Igły.
Zjadłam kanapkę i podpiłam trochę kakao. Kurek popatrzył na mnie i skierował wzrok za mnie. Od razu się odwróciłam. Do stołówki wchodził Michał. Serce mi zamarło a oczy się zaszkliły. Nasze oczy się spotkały a ja kompletnie zmiękłam i wróciłam do poprzedniej postawy.
- Spokojnie. - Bartek złapał mnie za rękę. - Pogadam z nim.
Wstał i udał się w stronę Winiarskiego, który zdążył wyminąć nasz stolik. Złapał go za ramię i odwrócił w swoją stronę. Nie słyszałam co mówią ale ich konwersacja trwała dość długo. W końcu Kurek wrócił do stolika. Zmierzyłam wzrokiem Michała, który był strasznie smętny. Cały blady i nie do życia. Znów powróciły wyrzuty sumienia. Wstałam i wyszłam ze stołówki. Od razu udałam się do pokoju, zatrzasnęłam je za sobą i weszłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam zimny prysznic. Ochłonęłam, poczułam ulgę. Ale nie na długo. Jestem idiotką, że tak postąpiłam. Mogłam normalnie z nim porozmawiać i wszystko mu wytłumaczyć. Ale nie no oczywiście wolałam postawić wszystko na jedną kartę. Wytarłam się dokładnie, założyłam piżamę i położyłam się do łóżka. Usnęłam w kilka sekund.

~*~

Następne, sekundy, minuty, godziny, dni i tygodnie mijały w zabójczo szybkim tempie. Z Michałem mijam się tylko przelotnie na korytarzu, stołówce, treningach no i wieczornych partyjkach u Igły. Do końca pobytu w Spale zostały zaledwie 2 dni. Nie mogę uwierzyć w to, że ta przygoda ma się skończyć. Spakujemy swoje rzeczy, wyjedziemy i zapomnimy. Żaden siatkarz już nie będzie pewnie o mnie myśleć. Wszystko zakończy się w parę minut. Kompletnie beznadziejny humor mnie trzyma z tego powodu. Jest godzina 16:42. Zaraz trzeba się zbierać na trening chłopaków. Od kilku dni doszły im wieczorne treningi. No w końcu trening czyni mistrza. Zabrałam telefon i wyszłam. Zapukałam  do pokoju Kurka i Winarskiego. Obiecałam Bartkowi że po niego wpadnę jak będę wychodzić.
- Wchodzić! - usłyszałam więc od razu nacisnęłam na klamkę.
- No idziesz?
- Tak, tak. Tylko nie mogę znaleźć butów! - wrzasnął przekopując stertę ciuchów.
- Bartek..
- Czekaj szukam.
- Bartek! - podniosłam głos.
- No co? - odwrócił się.
- Proszę.  podałam mu jego buty, które najzwyczajniej w świecie leżały koło szafy.
- Jesteś najlepsza! - cmoknął mnie w policzek i szybko założył buty.
- No to idziemy. - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w stronę hali.
Po drodze nie spotkaliśmy nikogo. Więc czym prędzej udaliśmy się do... windy! Tak, tak. Naprawili windę! Kliknęłam przycisk 0 i zjechaliśmy na parter. Później w lewo i na sale. Tam już byli w sumie wszyscy. Bartek poszedł się rozciągać a ja zajęłam swoje stałe miejsce. Z racji tego że z chłopakami nie miałam problemów wzięłam się za papierkową robotę, która w prawdzie należała do doktora Jana. Nie  będę siedziała bezczynnie więc na coś się przydam. Po mniej więcej dwóch godzinach grzebania w papierach zakończyłam swoją jak się okazało syzyfową pracę i postanowiłam iść zorganizować sobie jakąś kolacje bo dopadł mnie Mały Głód. Pech chciał, że kiedy wychodziłam z hali usłyszałam jęknięcie : 'Cholera! Boli!. Zrezygnowana odwróciłam się na pięcie i podbiegłam do chłopaków, którzy tworzyli zgrabne kółeczko wokół... Michała Winiarskiego. Tylko nie on. - pomyślałam.
- Co się stało? - uklękłam obok niego.
- Ręka, ręka. Tutaj. Kurwa boli. - jęknął i wskazał na lewą rękę.
- Cholerka. - syknęłam. Odcinek od łokcia do palców był niemal cały spuchnięty. Na szczęście nie ma złamania z przemieszczeniem co stanowczo poprawiało jego sytuację.
- Aż tak źle? - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- Przeżyjesz. - powiedziałam oschle. Brawo Majka, znów to zrobiłaś. - Chodź na ławkę. - rozkazałam i poszłam przodem. Otworzyłam apteczkę i wyjęłam z niej szynę i bandaż. - Usztywnię ją żeby się nie pogorszyło. - oznajmiłam owijając szynę na ręce bandażem. - Pasuje skoczyć do szpitala na prześwietlenie bo nie wygląda to na tyle ciekawie żebyś siedział z tym tutaj.
- Ja z nim pojadę. - wtrącił Kurek.
- O nie, nie. Wy wracacie do treningu. I to raz! - Andrea klasnął w dłonie. - Marysiu. - zwrócił się do mnie. - Byłabyś na tyle miła i pojechała z Michałem do szpitala?
No nie, tylko nie to. Najgorsza rzecz jaka mogłaby się teraz stać to spędzenie ze sobą czasu.  Tylko i wyłącznie sam-na sam. No wręcz idealnie. Anastasi mógłby zorganizować mu jakiś inny transport w końcu jesteśmy w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich a nasza gwiazdeczka zrobiła sobie krzywdę. Powinien odwrócić spalski ośrodek do góry nogami no ale nie bo po co. Przecież jest nasza kochana Majeczka!
- Jasne nie ma problemu. - odparłam po chwili. - Skocze tylko po dokumenty.
Wyjechałam windą do góry i szybkim krokiem dotarłam do drzwi pokoju. Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam. Stwierdziłam, że Michałowi może być zimno w końcu jest w samej koszulce więc wzięłam mu bluzę Kurka, którą pożyczył mi po ostatnim pokerze. Na holu czekał już Michał więc od razu wyszliśmy z budynku na parking. Otworzyłam mój cudowny samochód, który nie był odpalany już ho ho ho i jeszcze trochę...
- Masz bluzę jakby Ci było zimno. - rzuciłam mu ją na kolana. Zapięłam pasy i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Odpalił od razu, włączyłam radio i wyjechaliśmy z parkingu.
- Bluza Kurka? - przeszył mnie zabójczym spojrzeniem.
- Tak, przeszkadza? - syknęłam bez namysłu. - Nie miałam innej, sory. - dodałam po chwili. Znów mówię a później myślę.
- Mogę o coś zapytać? - jego głos był zdecydowanie poważny.
- Jasne, wal.
- Dlaczego się tak unikamy? Dlaczego zachowujemy się jak dzieci i nie umiemy ze sobą poważnie porozmawiać?
- Może umiemy ale nie chcemy? Zwyczajnie się tego boimy. Odczuwamy strach przed reakcją drugiej osoby, nie sądzisz? - chyba trochę go zagięłam bo milczał przez dłuższy czas.
- Dlaczego tak zareagowałaś na.. na ostatnią sytuację między nami?
Nie odezwałam się. Nie wiedziałam właściwie co mam powiedzieć. Jedyne co przychodziło mi na myśl to to że jestem kompletną idiotką i zraniłam go.
- Dobra nie było pytania. - nerwowo położył łokieć na oknie i oparł się o niego.
Postanowiłam tak zakończyć naszą rozmowę. Koniec tematu i już. Zajechaliśmy na parking przed szpital. Wyszliśmy i udaliśmy się do recepcji. Recepcjonistkom na sam widok Michała pojawiły się iskierki w oczach.
- Ekhm. Przepraszam. - próbowałam sprowadzić je na ziemię.
- Niech pani  poczeka. Najpierw pan Michał. - odpowiedziała jedna z recepcjonistek. No ma babsko tupet!
- Tak się składa, że jesteśmy razem. - mruknęłam. Kobieta się zmieszała ale Michał potwierdził.
- Co się dzieje? - przeniosła wzrok na mnie udając elegancką, dostoją panią.
Przedstawiłam kobiecie całą sytuację a ona skierowała nas na niższe piętro w celu zrobienia zdjęcia prześwietlającego. Zgodnie ze wskazówkami zjechaliśmy windą na dół i udaliśmy się we wskazane miejsce. Z racji tego, że nie było ruchu Winiarski od razu został przyjęty. Poczekaliśmy chwilę na zdjęcie i wyjechaliśmy ponownie w górę. Ta sama kobieta zaprowadziła nas do podobno najlepszego ortopedy w tym szpitalu. Doktor obejrzał rękę Michała i rzucił okiem na zdjęcie.
- No nie powiem, że jest super. Dość mocne stłuczenie ale na szczęście nie ma złamania. - Michał wyraźnie odetchnął z ulga słysząc te słowa. - Założymy szynę na tydzień a później proponuje małe ćwiczenia na rękę.
- Czyli przerwa od treningów? - powiedział zrezygnowany siatkarz.
- Tylko dwa tygodnie. Obrzęk nie jest na tyle duży że trzeba leczyć go rehabilitacjami. Niech się pan nie martwi do Igrzysk się wygoi. - mężczyzna poklepał go po ramieniu.
Miła pielęgniarka założyła szynę Michałowi i dziękując za pomoc wyszliśmy ze szpitala. Na zegarku widniała już 20. Po dwudziestu minutach byliśmy już w ośrodku. Rozstałam się z Winiarskim bez słowa i poszłam do pokoju AA.
- Proszę wejść. - usłyszałam głos trenera.
- Już wróciliśmy. Szyna na tydzień a później jakieś rozciąganie żeby pobudzić nerwy i ścięgna.
- Oh to dobrze że nic poważniejszego..
- Tak całe szczęście. Chciałam tylko tyle przekazać.
- Dziękuję bardzo. Dobranoc.
- Dobranoc.
Wróciłam do swojego pokoju i wzięłam bardzo długa kąpiel. Przebrałam się w piżamę i ułożyłam wygodnie w łóżku. Zegarek w telefonie wskazywał 21:10. Jak szybko go odłożyłam tak szybko ponownie za niego chwyciłam bo poczułam wibracje co było oznaką nowego sms.

Dobrze, że się nie pozabijaliście. Mam skryta nadzieję, 
że wyjaśniliście sobie pewne sprawy? 

No nie do końca.. Wiesz jak na to reaguje. Nie miałam siły
 z nim o tym rozmawiać.

Majka daj spokój! Pojutrze wyjeżdżamy. Chcecie się rozstać w takim napięciu?

Bartek nie wiem czego chce... Przyjdź po mnie rano. 
Dobranoc. 

Okej. Śpij dobrze. 

Rozmowy z Kurkiem ostatnio bardzo mi pomagały. Dziwne uczucie mnie przeszywa kiedy myślę o tym, że za niedługo nasz kontakt się zupełnie urwie...


__________________

I tak oto mamy kolejny rozdział! Zawiodlam się troszke bo mało komentarzy :c
Komentujcie proszę. Chce wiedzieć że ktoś tu zagląda. 
Umówmy się, że następny rozdział będzie po 10komentarzach. 
Dacie radę, wierzę w was! :) 

czwartek, 31 stycznia 2013

~ Rozdział 3


Pod nasz spalski dom dotarliśmy przed dwudziestą. Z tego co mówiła recepcjonistka Andrea wraz ze sztabem dotarli też niedawno. Wyszliśmy zatem po schodach  na trzecie piętro. Oczywiście nie obyłoby się bez tego żebym nie dostała lekkiej zadyszki.  W prawdzie idzie się przyzwyczaić ale te szpilki kompletnie mnie spowalniały i czerpały więcej sił. Z małą pomocą Winiarskie doczłapałam się do swoich drzwi. Przekręciłam kluczyk i otworzyłam je.
- Dziękuje Michale na ratunek od tej sierotki. - wskazałam palcem na Bartmana, który właśnie nas mijał. - Oraz za odprowadzenie.
- Nie ma najmniejszego problemy Mario. Polecam się na przyszłość. - chłopak ukłonił się delikatnie. - Jakaś nagroda? - poruszał zabawnie brwiami. Bez wahania wspięłam się na palce i cmoknęłam go w policzek. - Od razu lepiej. - wyszczerzył się i odszedł.
Nie zostało mi nic innego jak zrobić to samo. Ściągnęłam od razu buty i włożyłam je do pudełka. Torebkę rzuciłam na fotel a sukienkę od razu zdjęłam i założyłam uprzedni t-shirt. Powiesiłam sukienkę na wieszaku i włożyłam do szafy. Upięłam wysoko włosy i zmyłam makijaż. Ponownie się rozebrałam i wzięłam prysznic. Byłam tak zmęczona dzisiejszym dniem, że ziewałam co pięć sekund. Przebrałam się w moją piżamę i usiadłam na łóżku. Dobrze, ze miałam TV to jeszcze nie byłam aż tak odizolowana od całego świata. Włączyłam jakiś program i cała się w nim zatraciłam. Chyba sobie przysnęłam bo zerwałam sie kiedy do pokoju wszedł Bartman.
- No okej. - powiedział, podszedł do mnie i musnął mój policzek. - Proszę.
- Eee? O co chodzi? - kompletnie zgłupiałam, przecież o nic go nie prosiłam. - Zresztą.. Nie ważne. - machnęłam ręką. - Co Cie sprowadza w moje skromne progi?
- Przyszedłem po Ciebie żebyś przyszla z nami pograć. - założył ręce na biodra.
- Grać? Z wami? Niby w co? - parsknęłam.
- W pokera dziewczynko w pokera! - stuknął mnie w czoło po czym wyłączył telewizor i zaniósł do pokoju, w którym spał Igła z Nowakowskim.
- Dziękuję. - odparłam kiedy Zibi postawił mnie na stały grunt. - Cześc wam, znów. - pomachałam chłopakom.
- No skoro nalegasz. - Igła popatrzył na mnie i na chłopaków z wielkim usmiechem po czym podszedł do mnie i pocałował mnie.
- O co kurr... - nie mogłam do kończyć bo po chwili całą czternastka podchodziła do mnie i mnie całowała w policzek. - wa się tu dzieje? O co wam chodzi bo nie rozumiem? - dokończyłam kiedy z objęć wypuścił mnie Zibi. Tak Zibi. Nie mógł przegapić kolejnej okazji..
- Popatrz na swoją koszulkę. - wskazał palcem Nowakowski.
- Kurde no faktycznie. - walnęłam facepalm'a. Wszyscy zaczęli sie ze mnie śmiać.
- No dobra, dobra już przestańcie. - usiadłam na ziemi obok Igły i Możdżonka.
- No to zaczynamy. - Igła potarł dłonie i rozdał karty.
- Ale ja nie umiem grać. - oznajmiłam łapiąc za karty.
- No to się nauczysz w trakcie. - wyszczerzył się Piter.
Tak się zaczęła nasza gra. Ciągnęła sie w nieskończoność czego skutkiem była oczywiście moja przegrana. Nie umiem grać a oni perfidnie to wykorzystali.
- Hah! No chłopaki wymyślamy jakąś karę za przegranie. - wyskoczył Bartman.
- O nie, nie! Dajcie mi święty spokój. - machnęłam ręką.
- Nie ma tak. Kto przegra musi spełnić nasz warunek. Będziemy naprawdę mili. - Kurek położył dłon na moim ramieniu.
- Gr. Niech wam będzie.
- Proponuje 4 rundy po schodach góra-dół! - zaproponował Możdżonek.
- Ja sądzę, że 7 rund styknie. - dodał Zagumny.
- Zabije was... - wysyczałam przez zęby.
Dyskutowali między sobą jakieś 5 minut a ja siedziałam z boku i przyglądałam się im. Jak byli skoncentrowani wyglądali naprawdę śmiesznie.
- Ekhm. - wykrztusił Zibi i podniósł się. - Doszliśmy do wniosku, ze idealną nagrodą będzie wspaniały nocleg z każdym z nas co noc.
- Że co?! Chyba się przesłyszałam? - aha no o świetnie wymyślili.
- Dzisiaj możesz zostać u nas. - oznajmił Piter.
- Jutro u nas. Po jutrze u nich, później u nich, u nich no i jeszcze u nich no i zakończymy na Winiarze i Kurku. - zasmiał się ZB9 i przybił piątke z chłopakami.
- Chyba śnicie. - popatrzyłam na nich spode łba.
- Absolutnie. - zaprzeczył Igła. - Chyba, że..
- Chyba, że... ?- powtórzyłam.
- Przebiegniesz wokół ośrodka 2 razy nago. - dodał a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- No nie. - walnęłam otwartą dłonią w czoło. - Wybieram to pierwsze..
- Super! - ucieszyli się wszyscy po kolei.
Siedzieliśmy jeszcze może z godzinę. Ale kiedy poczułam zmęczenie od razu wygoniłam dwunastkę z pokoju. Posłusznie bez marudzenia wyszli. Zamknęłam za nimi drzwi i obróciłam się na pięcie w stronę Igły i Pitera. Obaj stali z rękami założonymi na klatce piersiowej i uśmiechali się cwaniacko.
- No i co się tak patrzycie? - burknęłam w ich stronę.
- Zastanawiamy się z kim dziś śpisz. - odparł Piter.
- Przepraszam bardzo ale było powiedziane że śpię w tym pokoju a nie w łóżku z którymś z was. - zmierzyłam ich wzrokiem.
- O nie! Nie ma mowy. Śpisz ze mną albo z Piotrkiem. - powiedział stanowczo Igła.
- Chyba śnicie.
- Nie! Była umowa. - ciągnął Ignaczak.
- Mam pomysł. - wtrącił Cichy Pit. - Połączymy łóżka. - poruszał śmiesznie brwiami.
- No dobra.. - przytaknęłam.
Po chwili leżeliśmy już w trójkę. Oczywiście ja na środku. Z powodu iż Igła non stop coś gadał obróciłam się do Piotrka i zasnęłam.

Uniosłam powieki i moim oczom ukazał się atrakcyjny męski tors. Sen? Jawa? Z reguły umiem odróżnić oba od siebie. Podniosłam głowę w celu rozpoznania terenu. No tak znajdowałam się w pokoju Ignaczaka i Nowakowskiego a osobnikiem o tym uroczym torsie był Pit, któremu spałam na klatce piersiowej. Yhy, rewelacyjnie. Mam nadzieję, że nie trafi to na 'Iglą szyte'.  Nie chce obyć obleganą przez dzikie hotki. Przeczesałam włosy z czoła i sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej. Do końca nie wiedziałam kogo on był ale czy to ważne? Dobijała szósta. Z tradycyjnym stwierdzeniem, że szkoda czasu na spanie wyślizgnęłam się z objęć środkowego i powolutku na palcach wyszłam z łóżka. miałam małe problemy z otworzeniem drzwi ale po kilku próbach udało mi się je zwalczyć i wróciłam do swojego pokoju. Jak to zwykle bywa zrobiłam poranną toaletę, spięłąm włosy w kucyk i przebrałam się w ciuchy do biegania. Wkładając słuchawki w uszy zeszłam na hol i wybiegłam z budynku. Truchtem w stronę spalskiego lasu. Dzis totalnie wzięło mnie na refleksje więc po niecałych dwóch godzinach wróciłam do hotelu. W między czasie zaliczyłam kilka na przerw na rozciąganie oczywiście. Wybiegłam po schodach prosto do swojego pokoju.
- Co wy tu do cholery robicie? - pisnęłam kiedy zobczyłam Kubiaka, Kurka, Nowakowskiego i Ignacaka, który kręcił kamerą całe zajście.
- Marysia! Gdzie ty się podziewałaś?! - wrzasnął Chichy Pit i wtulił się we mnie.
- Byłam pobiegać a wy robicie szopkę.
- Martwimy się! Nie było Cię w łóżku.. - w tym momencie Igła skierował kamerę na siebie i poruszał śmiesznie brwiami i kontynuował kręcenie mnie. - Więc wystraszyliśmy się, że coś jest nie tak. - kontynuował.
Zaśmiałam się sama do siebie i poklepałam Piotrka po ramieniu.
- Jak widac nic mi nie jest. - dodałam po chwili.
Usiadłam obok Dzika i Kurka popijając wodę. Igła wymamrał coś do kamery w stylu : Nasza zguba się znalazła, blablabla. I skończył nagrywanie. Piotrek natomiast stał nade mną i przyglądał mi się badawczo.
- Wybaczcie ale chciałabym iść pod prysznic. - zerknęłam na nich.
- Ok, ok. Ale za dwadzieścia minut jestem po Ciebie na śniadanie. - oznajmił Kurek i wszyscy wyszli z pomieszczenia. Rozebrałam się i od razu wskoczyłam pod prysznic. Później przebrałam się i wysuszyłam włosy. Chciałam wyprostować je jeszcze ale do pokoju wszedł Kurek i niestety się nie udało.
- No co jest z Tobą? - oparł się o ścianę.
- Już idę tato.. - wyłączyłam urządzenie z prądu. Wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się do stołówki.
Wszyscy siedzieli już i zajadali się więc i ja z Bartkiem podeszliśmy do okienka. On zapakował na talerz jajecznice a ja grzecznie poprosiłam o to co zwykle. Dosiedliśmy się do dużego stolika, w którym siedzieli praktycznie wszyscy. Tylko Możdżon, Zagumny i Żygadło siedzieli w osobnym zupełnie nie wiem dlaczego. Ale nie miałam zamiaru o tym teraz myśleć.
- Majka, co to za akcja była przedtem? Postawiłaś na nogi połowę z nas. - odezwał się Zibi.
- Wyobraź sobie że poszłam tylko pobiegać a oni odstawiają jakąś szopkę z poszukiwaniem. - pacnęłam się w czoło.
- Ty biegasz? Aha. No zadziwiasz mnie z dnia na dzień. - wyszczerzył się Winiar.
- Spadaj. - wytknęłam język w jego stronę. - Trzeba dbać o kondycję.
- No, tak. |Racja mistrzu. - dodał Zibi.
- A Marysia będzie gwiazdą Igłą szyte! Muahah. - cwaniackim głosem powiedział Igła.
- Oj Krzysiu, Krzysiu.. - poklepałam go po ramieniu.- Nikt mi się nie oprze. - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Reszta śniadania minęła w dość luźnej atmosferze.  Było po ósmej a chłopcy mieli trening dopiero o 10 więc mieliśmy sporo czasu. Po zjedzonym śniadaniu rozeszliśmy się po pokojach. Posprzątałam troszkę u siebie i położyłam się włączając laptop. Na poczcie zero nowości natomiast na facebook'u była Kornelia więc chwilę z nią porozmawiałam. Włączyłam sobie dalsze odcinki mojego ukochanego serialu Pretty Little Liars i zatapiałam się w zagadkach. Niestety mój spokój nie trwał długo bo usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam zatrzymując odcinek.
- Mogę? - zza drzwi wychylił się Winiarski.
- Jasne, wchodź. - poklepałam miejsce obok siebie.
- Co tam nowego? - zapytał kładąc się obok mnie.
- W sumie to nic. Oglądam serial. - wskazałam na laptopa.
- To pewnie Ci przeszkadzam? - powiedział nieśmiało.
- Nie no coś ty. Istnieje jeszcze opcja zatrzymania więc damy radę. - uśmiechnęłam się.
- Masz jakieś plany na popołudnie? - przyjrzał mi się.
- Po za treningiem, nie. - odpowiedziałam dość szybko. Za szybko.
- To może zgodzisz się na jakiś spacer? - że co? Sam Michał Winiarski zaprasza mnie na randkę?
- Tak. - wyrwało mi się od razu. - Z miłą chęcią. - dodałam po chwili.
- To świetnie! Jesteśmy umówieni? - wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Jesteśmy umówieni. - powtórzyłam i uścisnęłam dłoń.
Michał ponownie ułożył się obok mnie i oglądaliśmy serial. W prawdzie niewiele z niego wiedział ale nawet nie zadawał zbyt dużo pytań. Po dziewiątej stwierdził, że idzie się zbierać na trening. Zrobiłam to samo. Złapałam telefon w dłoń i wyszłam za Miśkiem.
- To poczekaj idę tylko przebrać buty. - powiedział i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Oparłam sie o ścianę i czekałam na niego.
-  Laska idziesz? - szturchnął mnie Bartman.
- Czekam na Michała.
- Okej. To ja idę bo muszę coś jeszcze zrobić. - puścił mi oczko i odszedł.
Po chwili wyszedł Michał.
- Idziemy? - uśmiechnął się.
Przytaknęłam i weszliśmy w głąb korytarza. I po schodach w dół. No właśnie schody. Powiem szczerze, ze zdążyłam się do nich przyzwyczaić!
- Gdzie chcesz mnie zabrać? - przerwałam ciszę.
- Słodka tajemnica. - wyszeptał mi do ucha po czym uśmiechnął się i weszliśmy na halę. Chłopcy wzięli się za rozgrzewkę a ja zajęłam swoje miejsce na ławce. Trener zarządził trening dodatkową godzinę dłużej więc po trzech godzinach w których osobiście nie miałam nic do robienia wyszliśmy z hali. W jednej zwartej grupie wyczłapaliśmy po schodach na czwarte piętro. Chłopcy omawiali jakieś taktyki a ja tylko przytakiwałam im.
- Będę za godzinę. - powiedział Michał kiedy otwierałam drzwi.
- Okej, czekam. - odpowiedziałam i weszłam do siebie.
No tak godzina. Tylko godzina!! Co ubrać? Co zrobić z włosami? Jak się wymalować? No ja to raczej nie zdążę... Stanęłam przed szafą i grzebałam w niej i nie mogłam znaleźć coś odpowiedniego. Zresztą jeżeli on chce tylko zbić czas do wieczora dlatego ten cały spacer? Może pójdę tak jak teraz stoję. Zwykła ja. Bez upiększania. Idealny pomysł.
- Majka mamy problem. - o wilku mowa. Do pokoju wszedł Winiar.
- Co się dzieje? - podeszłam do niego.
- Bo zaczęło padać. I chyba musimy przełożyć nasz spacer. - jego mina wyraźnie zmieniła się na smutną.
- Trudno. Poczekamy aż przestanie. - powiedziałam pełna entuzjazmu.
- No dobra. Przepraszam i do zobaczenia. - dotknął mojego ramienia i z uśmiechem na twarzy wyszedł.
Rzuciłam się na łóżko z myślą, że mam czas na rozmyślanie co mam ubrać. Włączyłam TV akurat leciał jakiś serial więc postanowiłam go obejrzeć. Co jak co ale nie miałam innego pomysłu na zbicie czasu. Przysnęłam sobie lekko. Kiedy tylko wstałam zerwałam się z łóżka. Nie padało już. Ale zaczynało się zciemniać. Mam nadzieję, że spacer w końcu nam wyjdzie. Przebrałam się i usiadłam na łóżku.
- Gotowa? - w tym momencie do pokoju wszedł Winiar.
- Tak. - zabrałam torebkę i wyszliśmy z pokoju.



_______

Jest i kolejny rozdział :) następnego mozna się spodziewać jakoś we wtorek.
Choroba nadal mnie rozkłada i czuje się fatalnie :<
ZAKSA ma Mistrzostwo Polski! Szkoda stawiałam na SKRE a w finale na
drużynę naszego bossa Zibiego no ale co poradzisz! :)

sobota, 26 stycznia 2013

~ Rozdział 2

- Ale się nażarłem! - westchnął Igła kończąc swój już chyba 3 kawałek.
- Jezu nie tylko ty... - lamentował ZB9 kładąc głowę na moich kolanach.
- Czy ty aby nie przesadzasz? - zmierzyłam go wzrokiem.
- Czy ja wiem.. - wzruszył bezinteresownie ramionami. Widać że wcale go to nie ruszyło.
- Gdyby Andrea się o tym dowiedział... - przeleciałam wzrokiem każdego z siatkarzy. Po sekundzie totalnej ciszy w pokoju rozległ się śmiech.
- O czym miałbym się dowiedzieć? - wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi zakrywając tort i brudne talerzyki leżące na ziemi.
- Nie, nie o niczym. Tak sobie tylko... - próbował nas ratować Kurek.
- Dobra, dobra.. Już ja znam to wasze 'tylko' sobie. - mówiąc to ujął tylko  w tzw. "króliczki".
- Co trenera tu sprowadza? - Kurek szybko zmienił temat.
- A no właśnie... O 17 mamy być na konferencji prasowej. - westchnął. - Niestety ale obecność obowiązkowa.
- No nie.. - Ignaczak opadł na moje łóżko. Chrząknęłam a on zerknął na mnie i wstał posyłając mi cwaniacki uśmieszek.
- Eh.. Znów napalone fanki będą się bić o mój autograf. - Zibi teatralnie przeczesał włosy.
- Hola, hola panie Bartman. - przywołałam go na ziemię. - Zdecydowanie stwierdzam, że masz bardzo niską samoocenę.
- Brawo Marysiu! Witamy w świecie, w którym trzeba zmierzać się z samouwielbieniem Bartmana.  - zaśmiał się Anastasi. - Za  pół godziny na holu. Jedziemy na jakies zakupy czy coś. - dodał otwierając drzwi. - Aha. Marysia ty też jedziesz. - wyszedł z pokoju.
- Co?! Ja?! Po co ja wam do szczęścia?! - no, nie wierze muszę jechać z nimi na konferencje. Co ja tam wodę będę podawać?
- Ekhm. Jesteś naszą fizjoterapeutką wiesz musisz z nami być. - powiedział Kurek siadając ponownie na ziemi.
- No wiesz, trzeba powiedzieć o naszym zdrowiu. Czy jesteśmy gotowi do gry i takie tam bzdety.. - dodał Bartman.
- Ale ja nie mam co ubrać. - skrzywiłam się.
- Myślisz że my mamy garniaki? - prychnął Igła.
- Za godzinę na holu. Jedziemy nabrać ciuchów na koszt PZPS! - z pokoju wyszedł Kurek za nim Nowakowski, Zagumny i Żygadło.
- Mówicie serio? - przeniosłam wzrok na resztę.
Oni jedynie kiwnęli głową przytakując. Posiedzieliśmy u mnie jeszcze jakieś dwadzieścia minut. Później wszyscy sie rozeszli po swoich pokojach i mieliśmy sie spotkać na holu. Za oknem pogoda już totalnie przestała sprzyjać. Uchyliłam okno a do pomieszczenia wleciała fala zimnego powietrza. Ciarki przeszły mi po plecach. Czym prędzej zamknęłam okno i podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam ciuchy. Przebrałam się w łazience, upięłam włosy w niedbałego koka i wytuszowałam rzęsy. Narysowałam na górnej powiece kreskę i wysmarowałam usta pomadką.
Usłyszałam jak ktoś puka do drzwi pokoju.
- Proszę! - krzyknęłam wychodząc z łazienki.
- No idziesz? - do pokoju wpadł Kurek.
- Jeju Bartek no idę idę. - wróciłam się po torbę, do której schowałam portfel i telefon.
- Proszę. - Bartek przepuścił mnie w drzwiach i oboje wyszliśmy z pokoju. Szybkim krokiem zbiegliśmy ze schodów na hol gdzie czekała już na nas reszta zespołu. Uradowani weszliśmy do autokaru i zajęliśmy swoje miejsca. Niestety mnie przypadło miejsce z wiecznie uradowanym Igłą, który i tak biegł jak popierdzielony po autokarze i śpiewał jakieś góralskie nuty.
Po dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu. Wysiedliśmy pod dość dużym centrum handlowym. Weszliśmy do środka i podzieliliśmy się na grupy.
- To ja idę z Bartmanem, Nowakowskim, Żygadło i.. - zaczął Igła.
- Nie będę szedł z Tobą. - wtrącił Nowakowski.
- Ja idę z Kurkiem. - dodał Żygadło.
- Możecie przestać sie kłócić? - przerwałam im spory. - Ja idę sama, bo wy i tak zaczniecie wymyślać kiedy bedziecie chodzić ze mną po sklepie.. - pokręciłam głową.
- Spoko Marysiu ja idę z Tobą. - oznajmił Bartman.

- O nie, nie! Co dwie baby to nie jedna. – prychnął Winiar i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Dzięki Winiar, na Ciebie to zawsze można liczyć. – Bartman położył mu dłoń na ramieniu i popatrzył na niego z litością.
- Dobra, może chodźmy wszyscy razem? – zaproponowałam. – Ja znajdę tylko dobra kieckę i buty i po sprawie. Gorzej z wami… Czternaście garniturów to nie lada wyzwanie..
- Jestem za! – krzyknął uradowany Igła. Reszta przytaknęła na moją propozycję.
- To super! Działamy. – chwyciłam Nowakowskiego pod rękę i ruszyliśmy przed siebie.
- Ekhm. Jeszcze ja. – złapał mnie pod rękę Kurek. Zaśmiałam się pod nosem.
Na początku zaczepiliśmy o męskie sklepy. Większość porozsiewała się po wnętrzu a przy mnie został Winiarski, Żygadło i Kubiak. Bacznie obserwowałam kto na co patrzy. Eleganci z tych siatkarzy.
- Łukasz, to będzie dobre. – podałam mu koszulę. – Proponuję jeszcze te spodnie.
- Dzięki! – zabrał ode mnie rzeczy i udał się w głąb przymierzalni.
Podobnie zrobiłam z Kubiakiem. Z nim było najłatwiej bo był w miarę normalnego wzrostu. Szybko dopasowałam  garnitur i gotowe. Przyszedł czas na Michała W.
- Jak zwykle nic na mnie nie pasuje.. – powiedział zdołowany.
- Spokojniutko. Coś się znajdzie. – poklepałam go po ramieniu i zatopiłam się w wieszakach. Długo zajęło sporządzenie idealnego zestawu  ale nie ma dla mnie mocnych.
- Proszę. – z ogromnym uśmiechem na twarzy podałam Michałowi koszulę i spodnie. – Będzie idealnie.
- Marysia! Jesteś wielka. – ucałował mnie i zabrał rzeczy.
- Ja się porozglądam naprzeciwko. – odparłam i udałam się w kącik kobiet.
Weszłam do sklepu z sukienkami. Patrząc po cenach nawet po 5 klientkach zarabiali fortunę. Podeszłam do kasjerki prosząc ją o małe doradzenie.  Niestety jej propozycje były albo nieodpowiednie albo nie było rozmiarów. Podziękowałam i wyszłam. Weszłam do następnego. Zrobiłam tak samo. Sytuacja znów się powtórzyła i kobieta nie mogła mi pomóc. Zrezygnowana postanowiłam sama jeszcze raz przeczesać wieszaki.
- Jak zwykle nic dla mnie nie ma. – wyjękłam zrezygnowana.
- Ta będzie idealna. – usłyszałam męski głos. Za mną stał Winiarski z piękną żółtą sukienką.
- Ojej, jaka ładna. – stwierdziłam po głębszej analizie.
- Idź przymierzaj. – uśmiechnął się i podał mi wieszak.
Wyszczerzyłam się i udałam się do przymierzalni. Sukienka szyta na miarę! Idealnie pasuje. Czym prędzej się przebrałam i wróciłam do Michała. Zapłaciliśmy za zdobycz i wróciliśmy do chłopaków, którzy czekali na nas z zakupami. Mieliśmy już wychodzić kiedy przypomniałam sobie o najważniejszym.
- Ej! Buty! – no tak zapomniałam o butach. Odwróciłam się na pięcie i pognałam z Miśkiem do sklepu obuwniczego. Od razu wpadły mi w oko czarne szpilki. Dobrałam odpowiedni rozmiar i wydaliśmy kolejne pieniądze.
- Mam! – krzyknęłam podnosząc papierową reklamówkę w górę.
- Super! To jedziemy. – Bartman objął mnie ramieniem i wyszliśmy z centrum handlowego.
W ośrodku byliśmy po upływie ok. pół godziny. Wszyscy wyszliśmy po schodach do góry i porozsiewaliśmy się po swoich pokojach. Kiedy weszłam do siebie była 15:30. Położyłam sukienkę na łóżku a buty na ziemi. Rozebrałam się i postawiłam na gorącą kąpiel. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Na początek przemyłam siebie a później włosy. Wychodząc okręciłam się ręcznikiem. Ubrałam bieliznę i sięgnęłam po balsam, którym wysmarowałam całe ciało. Narzuciłam na siebie duży t-shirt należący do mojego braciszka. Co jak co ale męskie ciuchy najlepsze! 
 Wysuszyłam włosy i wyprostowałam je. Rozsmarowałam po twarzy podkład, narysowałam na powiece kreskę eyelinerem i wytuszowałam rzęsy.
- Marysia, gotowa? - do pokoju wszedł Winiarski.
- Jeszcze nie. Ubiorę się i git. - odparłam zabierając sukienkę z łóżka.
- Okej, poczekam.
Przebrałam się, wpięłam kolczyki i nałożyłam pomadkę na usta. Włosy opuściłam na ramiona i wyszłam. Michał stał z rekami w kieszeni i spoglądał za okno. Nie miałabym serca gdybym nie powiedziała, że wygląda cudownie. Kiedy tylko pojawiłam się w pokoju przeszył mnie wzrokiem i zawiesił oczy na twarzy.
- Miałem mówić jak długo można czekać, ale jak mam czekać na taką niespodziankę to warto. - odparł podchodząc do mnie. Poczułam jak na moich policzkach pojawiają się mimowolne rumieńce.
- Oj tam. - machnęłam ręką i ubrałam szpilki.
- No! Teraz możemy pogadać. - zaśmiał się kiedy stanęłam przy nim. Szpilki czynią cuda. - Idziemy?
- Poczekaj wezmę tylko torebkę. - sięgnęłam po mały czarny kuferek i psiknęłam się perfum. - Idziemy.
Michał przepuścił mnie w drzwiach i wyszliśmy z pokoju. Na dół doszliśmy również w błyskawicznym tempie. Kiedy tylko pojawiliśmy się w holu chłopcy zaczęli gwizdać.
- Uuuu. Piękną mamy tą panią fizjoterapeutkę. - podsumował Kurek przełykając ślinę.
- Od początku wam mówiłem! - Zibi wypiął dumnie pierś i objął mnie ramieniem.
- Zibi czy ty.. Zresztą nie ważne. - zaśmiałam się kładąc rękę na jego biodrze.
- Dobra jedziemy. - zarządził AA a wszyscy posłusznie wsiedliśmy do autokaru.
Zajęłam miejsce obok Winiarskiego. A w prawdzie to on zajął miejsce obok mnie. Droga spod ośrodka do budynku, w którym mieliśmy konferencje trwała dosłownie 10 minut. Przed budynkiem nie walało się paparazzi w sumie to nie przecież gwiazdy hollywood'zkie. Weszliśmy do środka i udaliśmy się do pomieszczenia, w którym czekało paru fotoreporterów, kamerzystów i grupka ludzi. Każdy z nas zajął przydzielone wcześniej miejsca i zaczęło się... Fala pytań uderzyła najpierw w naszego trenera a później odbijała się od zawodników.
- A jak pani ocenia szanse naszych siatkarzy na zdobycie medalu w mistrzostwach? - zaniemówiłam, pytanie było skierowane do mnie.
- Biorąc pod uwagę sprawność fizyczną chłopaków jestem przekonana, że jesteśmy w stanie zdobyć medal. Pf! Nawet złoto. - uśmiechnęłam się serdecznie.
- No własnie. Jak dyspozycja fizyczna siatkarzy? - odezwała się jedna z kobiet.
- Dyspozycja fizyczna? Z nią nie ma najmniejszego problemu. Nikt nie ma żadnej kontuzji co jest bardzo dobrą informacją. Wszyscy sumiennie przykładają się do treningów co będzie owocowało w meczach.
Jak na pierwszą konferencję dobrze poszło! Fotografowie zrobili nam jeszcze kilka fotek i uśmiechnięci od ucha do ucha opuściliśmy budynek. Usiedliśmy na swoich miejscach i pojechaliśmy. Niestety nie na długo cieszyliśmy się beztroską jazdą. Kierowca zjechał na pobocze.
- Co sie dzieje? - dało usłyszeć sie głos AA.
- Mamy małe kłopoty z silnikiem. Obawiam sie, że będziemy musieli poczekać na drugi autokar. - odpowiedział kierowca drapiąc się po głowie.
- Ależ nie ma problemu. My możemy iść na nogach. Dobrze nam to zrobi. - Zagumny podszedł na przód autobusu.
- Nie ma mowy. Po za tym komu by się chciało.. - przeciągnął Anastasi.
- Ale to świetny pomysł! Nawdychamy się tego spalskiego powietrza! To nam dobrze zrobi. - pełen entuzjazmu Krzysiek zaczął wymachiwać dłońmi.
- No dobra.. Ale nie szlajajcie się po barach. - dodał Andrea kiedy wychodziliśmy z autokaru. - Pilnujcie Marysi!
- Już my się nią zajmiemy! - dopowiedział Zibi przytulając mnie do siebie.
- Zibi przestań. - wyplątałam się z jego objęć.
- No przepraszam.
- No nie ma za co. - dźgnęłam go palcem w żebro co zdecydowanie go rozdrażniło. Zaczął mnie łaskotać. Co za idiota łaskocze na środku drogi dziewczynę i to jeszcze w obcasach!
- Pomóż mi! - szybko schowałam się za Winiarskim.
- Nawet Winiar Ci nie pomoże. - zaśmiał sie Bartman próbując mnie złapać ale Michał nie dał za wygraną.
- Zbyszek ogar. - klepnął go w plecy.
- No dobra.. Ale i tak masz przechlapane! - zagroził mi palcem i dołączył do Igły i Nowakowskiego, którzy zawzięcie dyskutowali.
- Dziękuję! - wspięłam się na palcach i cmoknęłam Michała w policzek.
- Chyba muszę częściej Cię ratować. - oboje się zaśmialiśmy.


_________________________

Mamy i drugi rozdział! Marysia złapała kontakt z naszymi złotkami
 i wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Z powodu końca ferii co się wiąże ze szkołą następny rozdział nie
wiem kiedy będzie. Może jakoś w środę. Następne będą
dodawane raz w tygodniu lub dwa. W zależności
czy będę mieć czas. Na ten moment dziękuję, że tutaj wchodzicie
i życzę miłego czytania! :*

+ Resovia wygrała z Delectą!  Jestem cholernie szczęśliwa :D
Teraz czas na finał z ZAKSĄ. zapowiada się ciekawie. :D