- Przepraszam, ze tak milczę. - no w końcu panie Winiarski przemówiłeś! - Po prostu jestem troszkę spięty.
- Spięty? - zapytałam w celu wyjaśnienia.
- Dawno nie byłem na spacerze z dziewczyną. No wiesz to jest swego rodzaju randka. - poruszał brwiami co mnie rozbawiło.
- Nie mas się czego stresować przy mnie. Jestem tak samo stuknięta jak Ty. - puściłam mu oczko.
- Ekhem! Ja stuknięty?! No wypraszam sobie!
- Oj tam, Michale! - szturchnęłam go.
- Raz, dwa, trzy FOCH! - założył ręce na pierś i odwrócił głowę. Ten widok był komiczny. Wybuchłam śmiechem.
- Panie Winiarski... - ucięłam. - Jeżeli masz zamiar się na mnie fochać to ja w tym właśnie momencie odwracam się na pięcie i wracam! - stanęłam i tupnęłam nogą.
- Mówisz serio? - popatrzył na mnie spod zmrużonych powiek.
- Całkiem serio. - przytaknęłam głową.
- No dobra... Trzy, dwa, jeden koniec focha. - wrócił do normalnej postawy.
- Oh! Brawo! - klasnęłam w dłonie i ponownie ruszyliśmy przed siebie.
Kolejne metry mijaliśmy w ciszy na przemian z pytaniami odnośnie siatkówki. Atmosfera znacznie się rozluźniła i śmialiśmy się z tych nawet w ogóle bezsensownych żartów.
- Jesteśmy. - podsumował Michał kiedy weszliśmy na dość dużą górkę, na której stały dwie ławki.
- Jest pięknie. - westchnęłam. Widok cudowny. Panorama idealnie ukazywała uroki Spały. Słońce delikatnie przedzierało się przez chmury co dodawało urokliwego klimatu.
- Ciesze się, że Ci się podoba. - uśmiechnął się.
- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś? - zerknęłam na niego.
- Trafiłem na to miejsce przypadkowo. Kiedyś po kiepskim dniu treningu postanowiłem trochę pobiegać. Nogi przywlokły mnie tutaj. Od tamtej pory zawsze przychodzę tutaj kiedy mam gorszy dzień i coś mi nie idzie. Tutaj umiem się odstresować i oderwać od rzeczywistości. - przerwał i popatrzył na mnie. - Wziąłem Cię tutaj żeby porozmawiać o pewnej sprawie. - uciął i ponownie wbił wzrok w panoramę.
- Jakiej sprawie? - kompletnie nie wiedziałam o co może mu chodzić. Przecież nie mamy jakoś zbytnio wspólnych tematów.
- No bo.. - odwrócił się i perfidnie wpił się w moje usta. Nasze wargi płonęły namiętnością a słodki smak zaspokajał moje kubki smakowe. W brzuchu latało stado motyli a cała stałam sparaliżowana. Jedynie moje ręce powędrowały we włosy Michała a on swoimi błądził po moich plecach. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie ale ocknęłam się w porę. Odepchnęłam chłopaka od siebie i przygryzłam wargę.
- Przepraszam nie powinienem.. - zmieszał się i potarł swoje włosy.
- To nie twoja wina. - skomentowałam.
- Po prostu coś mnie do Ciebie ciągnie i nie umiem się temu oprzeć... - nasze oczy się spotkały.
- Ale Michał.. Nie możemy. To nie ma sensu. - poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Odwróciłam się i szybkim krokiem oddaliłam się od tego miejsca. Co ja do cholery zrobiłam? Jestem kompletną idiotką. Jak mogłam go tak perfidnie zranić? Jestem cholerną egoistką i nie zwracam uwagi na uczucia innych. Otarłam grzbietem dłoni łzy i weszłam do ośrodka. Wybiegłam po schodach do góry. Stojąc przy drzwiach szukałam karty w torebce.
- Majka? - z sąsiedniego pokoju wyłonił się Kurek. - Co się stało? - zapytał kiedy zobaczył jak łzy spływają po moich policzkach.
- Nic. Nic się nie stało! - na szczęście dotknęłam dłonią karty, którą wyciągnęłam i szybkim ruchem otworzyłam drzwi. Trzasnęłam nimi i osunęłam się na ziemie. Do oczu znów napłynęły mi łzy, schowałam twarz w dłoniach. Chciałam sie rozpłynąć. Po prostu wziąć i zniknąć.
- Mogę? - do pokoju wszedł Bartek.
- Wyjdź. - burknęłam nawet nie podnosząc głowy. Chłopak zignorował to. Zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie.
- Co się stało Marysia?- objął mnie ramieniem.
- Nic się nie stało, już mówiłam.
- Jak to nic? A te łzy? Tak same z siebie? - droczył się.
- Właśnie tak. - wstałam i wyjęłam walizkę spod łóżka. - Muszę się pakować bo wracam do domu. - byłam bardzo poważna ale mój głos łamał sie.
- No chyba sobie żartujesz, dlaczego?
- No bo... Mama jest chora a brat z ojcem wyjechali. Muszę się nią zająć. - podeszłam do szafy.
- Marysia mnie nie oszukasz! Mów co się dzieje do cholery bo się martwię. - stanął obok mnie i odwrócił mnie przodem do siebie.
- No bo.. - przetarłam łze. - Byłam z Michałem na spacerze. No i.. Pocałował mnie. Powiedział, że coś do mnie czuje.
- No to chyba nie jest powód do płakania co nie? - delikatnie się uśmiechnął nie chcąc mnie spłoszyć.
- Odwzajemniłam jego pocałunek ale później go odepchnęłam. Powiedziałam, że nic z nas nie będzie, rozumiesz? Skrzywdziłam go! Jestem pieprzoną egoistką! - znów wybuchnęłam i rozkleiłam się.
- Majka.. Nie płacz. - Bartek przytulił mnie mocno do siebie. - Nie martw się o Michała. On to zrozumie. Na pewno nie chce żebyś płakała.
- Ale Bartek zranilam go. Już nic nie będzie tak jak było!
- Marysia płakanie nic Ci nie da. Nie widzę sensu w tym że płaczesz. - objął mnie jeszcze mocniej.
- Nie wiem co mam robić. Boje się spojrzeć w jego oczy.
- Na razie nic nie rób. Ochłoń i wtedy z nim pogadaj. - wyswobodził mnie ze swojego uścisku.
- Dzięki. - szepnęłam niemal niesłyszalnie.
- Idziesz na kolacje? - uśmiechnął się promiennie.
- Chyba nie mam ochoty. - odwróciłam wzrok.
- Majka. Umawialiśmy się. - powiedział stanowczo.
- No dobra. - przewróciłam oczami.
Wyszliśmy razem razem z pokoju i zeszliśmy do stołówki. Przy stołach siedziała połowa drużyny. Niepewnym wzrokiem przejrzałam ich szukając Michała ale nie mogłam go dostrzec. Z jednej strony odetchnęłam z ulgą a z drugiej martwiłam się gdzie może być. Kurek wyczuł moje zdenerwowanie, chwycił mnie za dłoń i pociągnął do stolika, w którym siedzieli Kubiak, Nowakowski, Żygadło, Bartman i Ignaczak.
- To co zawsze? - zapytał kiedy już usiadłam. Skinęłam głową a on odszedł do okienka.
- Gdzie byłaś jak cię nie było? - wyrwał Igła.
- Tam gdzie byłam jak mnie tu nie było. - uniosłam delikatnie brew co bardzo rozbawiło chłopaków.
- Cwaniara. - Krzysiek poczochrał moje włosy.
- Spadaj ! - dźgnęłam go.
- Proszę. - do stolika podszedł Kurek i podał mi dwie kanapki z nutellą i kakao.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnęłam się.
Wszyscy w spokoju zaczęliśmy jeść kolację. Nie obyło by się bez głupich komentarzy i dopowiedzeń Igły.
Zjadłam kanapkę i podpiłam trochę kakao. Kurek popatrzył na mnie i skierował wzrok za mnie. Od razu się odwróciłam. Do stołówki wchodził Michał. Serce mi zamarło a oczy się zaszkliły. Nasze oczy się spotkały a ja kompletnie zmiękłam i wróciłam do poprzedniej postawy.
- Spokojnie. - Bartek złapał mnie za rękę. - Pogadam z nim.
Wstał i udał się w stronę Winiarskiego, który zdążył wyminąć nasz stolik. Złapał go za ramię i odwrócił w swoją stronę. Nie słyszałam co mówią ale ich konwersacja trwała dość długo. W końcu Kurek wrócił do stolika. Zmierzyłam wzrokiem Michała, który był strasznie smętny. Cały blady i nie do życia. Znów powróciły wyrzuty sumienia. Wstałam i wyszłam ze stołówki. Od razu udałam się do pokoju, zatrzasnęłam je za sobą i weszłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam zimny prysznic. Ochłonęłam, poczułam ulgę. Ale nie na długo. Jestem idiotką, że tak postąpiłam. Mogłam normalnie z nim porozmawiać i wszystko mu wytłumaczyć. Ale nie no oczywiście wolałam postawić wszystko na jedną kartę. Wytarłam się dokładnie, założyłam piżamę i położyłam się do łóżka. Usnęłam w kilka sekund.
~*~
Następne, sekundy, minuty, godziny, dni i tygodnie mijały w zabójczo szybkim tempie. Z Michałem mijam się tylko przelotnie na korytarzu, stołówce, treningach no i wieczornych partyjkach u Igły. Do końca pobytu w Spale zostały zaledwie 2 dni. Nie mogę uwierzyć w to, że ta przygoda ma się skończyć. Spakujemy swoje rzeczy, wyjedziemy i zapomnimy. Żaden siatkarz już nie będzie pewnie o mnie myśleć. Wszystko zakończy się w parę minut. Kompletnie beznadziejny humor mnie trzyma z tego powodu. Jest godzina 16:42. Zaraz trzeba się zbierać na trening chłopaków. Od kilku dni doszły im wieczorne treningi. No w końcu trening czyni mistrza. Zabrałam telefon i wyszłam. Zapukałam do pokoju Kurka i Winarskiego. Obiecałam Bartkowi że po niego wpadnę jak będę wychodzić.
- Wchodzić! - usłyszałam więc od razu nacisnęłam na klamkę.
- No idziesz?
- Tak, tak. Tylko nie mogę znaleźć butów! - wrzasnął przekopując stertę ciuchów.
- Bartek..
- Czekaj szukam.
- Bartek! - podniosłam głos.
- No co? - odwrócił się.
- Proszę. podałam mu jego buty, które najzwyczajniej w świecie leżały koło szafy.
- Jesteś najlepsza! - cmoknął mnie w policzek i szybko założył buty.
- No to idziemy. - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w stronę hali.
Po drodze nie spotkaliśmy nikogo. Więc czym prędzej udaliśmy się do... windy! Tak, tak. Naprawili windę! Kliknęłam przycisk 0 i zjechaliśmy na parter. Później w lewo i na sale. Tam już byli w sumie wszyscy. Bartek poszedł się rozciągać a ja zajęłam swoje stałe miejsce. Z racji tego że z chłopakami nie miałam problemów wzięłam się za papierkową robotę, która w prawdzie należała do doktora Jana. Nie będę siedziała bezczynnie więc na coś się przydam. Po mniej więcej dwóch godzinach grzebania w papierach zakończyłam swoją jak się okazało syzyfową pracę i postanowiłam iść zorganizować sobie jakąś kolacje bo dopadł mnie Mały Głód. Pech chciał, że kiedy wychodziłam z hali usłyszałam jęknięcie : 'Cholera! Boli!. Zrezygnowana odwróciłam się na pięcie i podbiegłam do chłopaków, którzy tworzyli zgrabne kółeczko wokół... Michała Winiarskiego. Tylko nie on. - pomyślałam.
- Co się stało? - uklękłam obok niego.
- Ręka, ręka. Tutaj. Kurwa boli. - jęknął i wskazał na lewą rękę.
- Cholerka. - syknęłam. Odcinek od łokcia do palców był niemal cały spuchnięty. Na szczęście nie ma złamania z przemieszczeniem co stanowczo poprawiało jego sytuację.
- Aż tak źle? - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- Przeżyjesz. - powiedziałam oschle. Brawo Majka, znów to zrobiłaś. - Chodź na ławkę. - rozkazałam i poszłam przodem. Otworzyłam apteczkę i wyjęłam z niej szynę i bandaż. - Usztywnię ją żeby się nie pogorszyło. - oznajmiłam owijając szynę na ręce bandażem. - Pasuje skoczyć do szpitala na prześwietlenie bo nie wygląda to na tyle ciekawie żebyś siedział z tym tutaj.
- Ja z nim pojadę. - wtrącił Kurek.
- O nie, nie. Wy wracacie do treningu. I to raz! - Andrea klasnął w dłonie. - Marysiu. - zwrócił się do mnie. - Byłabyś na tyle miła i pojechała z Michałem do szpitala?
No nie, tylko nie to. Najgorsza rzecz jaka mogłaby się teraz stać to spędzenie ze sobą czasu. Tylko i wyłącznie sam-na sam. No wręcz idealnie. Anastasi mógłby zorganizować mu jakiś inny transport w końcu jesteśmy w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich a nasza gwiazdeczka zrobiła sobie krzywdę. Powinien odwrócić spalski ośrodek do góry nogami no ale nie bo po co. Przecież jest nasza kochana Majeczka!
- Jasne nie ma problemu. - odparłam po chwili. - Skocze tylko po dokumenty.
Wyjechałam windą do góry i szybkim krokiem dotarłam do drzwi pokoju. Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam. Stwierdziłam, że Michałowi może być zimno w końcu jest w samej koszulce więc wzięłam mu bluzę Kurka, którą pożyczył mi po ostatnim pokerze. Na holu czekał już Michał więc od razu wyszliśmy z budynku na parking. Otworzyłam mój cudowny samochód, który nie był odpalany już ho ho ho i jeszcze trochę...
- Masz bluzę jakby Ci było zimno. - rzuciłam mu ją na kolana. Zapięłam pasy i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Odpalił od razu, włączyłam radio i wyjechaliśmy z parkingu.
- Bluza Kurka? - przeszył mnie zabójczym spojrzeniem.
- Tak, przeszkadza? - syknęłam bez namysłu. - Nie miałam innej, sory. - dodałam po chwili. Znów mówię a później myślę.
- Mogę o coś zapytać? - jego głos był zdecydowanie poważny.
- Jasne, wal.
- Dlaczego się tak unikamy? Dlaczego zachowujemy się jak dzieci i nie umiemy ze sobą poważnie porozmawiać?
- Może umiemy ale nie chcemy? Zwyczajnie się tego boimy. Odczuwamy strach przed reakcją drugiej osoby, nie sądzisz? - chyba trochę go zagięłam bo milczał przez dłuższy czas.
- Dlaczego tak zareagowałaś na.. na ostatnią sytuację między nami?
Nie odezwałam się. Nie wiedziałam właściwie co mam powiedzieć. Jedyne co przychodziło mi na myśl to to że jestem kompletną idiotką i zraniłam go.
- Dobra nie było pytania. - nerwowo położył łokieć na oknie i oparł się o niego.
Postanowiłam tak zakończyć naszą rozmowę. Koniec tematu i już. Zajechaliśmy na parking przed szpital. Wyszliśmy i udaliśmy się do recepcji. Recepcjonistkom na sam widok Michała pojawiły się iskierki w oczach.
- Ekhm. Przepraszam. - próbowałam sprowadzić je na ziemię.
- Niech pani poczeka. Najpierw pan Michał. - odpowiedziała jedna z recepcjonistek. No ma babsko tupet!
- Tak się składa, że jesteśmy razem. - mruknęłam. Kobieta się zmieszała ale Michał potwierdził.
- Co się dzieje? - przeniosła wzrok na mnie udając elegancką, dostoją panią.
Przedstawiłam kobiecie całą sytuację a ona skierowała nas na niższe piętro w celu zrobienia zdjęcia prześwietlającego. Zgodnie ze wskazówkami zjechaliśmy windą na dół i udaliśmy się we wskazane miejsce. Z racji tego, że nie było ruchu Winiarski od razu został przyjęty. Poczekaliśmy chwilę na zdjęcie i wyjechaliśmy ponownie w górę. Ta sama kobieta zaprowadziła nas do podobno najlepszego ortopedy w tym szpitalu. Doktor obejrzał rękę Michała i rzucił okiem na zdjęcie.
- No nie powiem, że jest super. Dość mocne stłuczenie ale na szczęście nie ma złamania. - Michał wyraźnie odetchnął z ulga słysząc te słowa. - Założymy szynę na tydzień a później proponuje małe ćwiczenia na rękę.
- Czyli przerwa od treningów? - powiedział zrezygnowany siatkarz.
- Tylko dwa tygodnie. Obrzęk nie jest na tyle duży że trzeba leczyć go rehabilitacjami. Niech się pan nie martwi do Igrzysk się wygoi. - mężczyzna poklepał go po ramieniu.
Miła pielęgniarka założyła szynę Michałowi i dziękując za pomoc wyszliśmy ze szpitala. Na zegarku widniała już 20. Po dwudziestu minutach byliśmy już w ośrodku. Rozstałam się z Winiarskim bez słowa i poszłam do pokoju AA.
- Proszę wejść. - usłyszałam głos trenera.
- Już wróciliśmy. Szyna na tydzień a później jakieś rozciąganie żeby pobudzić nerwy i ścięgna.
- Oh to dobrze że nic poważniejszego..
- Tak całe szczęście. Chciałam tylko tyle przekazać.
- Dziękuję bardzo. Dobranoc.
- Dobranoc.
Wróciłam do swojego pokoju i wzięłam bardzo długa kąpiel. Przebrałam się w piżamę i ułożyłam wygodnie w łóżku. Zegarek w telefonie wskazywał 21:10. Jak szybko go odłożyłam tak szybko ponownie za niego chwyciłam bo poczułam wibracje co było oznaką nowego sms.
Dobrze, że się nie pozabijaliście. Mam skryta nadzieję,
że wyjaśniliście sobie pewne sprawy?
No nie do końca.. Wiesz jak na to reaguje. Nie miałam siły
z nim o tym rozmawiać.
Majka daj spokój! Pojutrze wyjeżdżamy. Chcecie się rozstać w takim napięciu?
Bartek nie wiem czego chce... Przyjdź po mnie rano.
Dobranoc.
Okej. Śpij dobrze.
Rozmowy z Kurkiem ostatnio bardzo mi pomagały. Dziwne uczucie mnie przeszywa kiedy myślę o tym, że za niedługo nasz kontakt się zupełnie urwie...
__________________
I tak oto mamy kolejny rozdział! Zawiodlam się troszke bo mało komentarzy :c
Komentujcie proszę. Chce wiedzieć że ktoś tu zagląda.
Umówmy się, że następny rozdział będzie po 10komentarzach.
Dacie radę, wierzę w was! :)
Ada to ok ja napiszę wszystkie 10 komentarzy ! :)
OdpowiedzUsuńRozdział fajny;D a ile jeszcze do końca?
OdpowiedzUsuńSuper piszesz :) Czekam na kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
K. :)
czekam na kolejny rozdział. nie mogę się doczekać co będzie dalej ! :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog dopiero tu zajrzałam ale czekam na nastepny rozdział :) mam nadzieje ze jednak beda razem :)
OdpowiedzUsuńSuper! ^^
OdpowiedzUsuńOmomom <3 Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńPisz dalej! Czekam xD
OdpowiedzUsuńPowinnaś pisać książkę! Super ! <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, ze kolejny pojawi się już niedługo ! :)
OdpowiedzUsuńSwietne ale dodawaj czesciej na oba blogi :3
OdpowiedzUsuńNo i jest 10 komentarzy :D
OdpowiedzUsuńNo mogłabyś częściej dodawać na oba blogi ^^
uwielbiam oba Twoje blogi <3
OdpowiedzUsuńcodziennie wchodze sprawdzic czy jest nowy rozdzial ; D
świetne opowiadanie . :)) czekam na kolejne rozdziały . :33
OdpowiedzUsuńchce juz kolejny rozdział! jak zwykle jest świetny : D
OdpowiedzUsuń